Urodziny, urodziny i po urodzinach.
I tak, moi mili, mam już 18 lat! A ponieważ większość ludzi z mojego roku jest ode mnie młodsza o parę miesięcy do nawet półtora roku, musiałam odpowiadać wielokrotnie na jedno pytanie: "Czy to, że jesteś w świetle prawa dorosła coś zmienia w Twoim życiu?". Hm. Nie wiem, jak u innych, ale u mnie niewiele. Ani to nie nastąpiło nagle, z dnia na dzień, tylko po 18 latach, tysiącach dni i wielu, wielu godzinach życia; ani ta liczba nie zmieniła właściwie tego, jak żyję... Cóż, mimo wszystko to nowy etap życia i mam nadzieję, że będzie świetny.
Swoją drogą, miałam w piątek świetną lekcję na biznesie. Siedzimy, robimy zadanie i nagle jeden kolega ni z gruchy zapytał, jaka pogoda jest teraz w Polsce. Jak wytłumaczyłam, że nie wiem do końca, ale że powinno być coraz bardziej słonecznie, nauczyciel dołączył do rozmowy i skomentował, że był kiedyś w Polsce na wycieczce szkolnej w Krakowie i w Tatrach, w takim miejscu, że widać i Polskę, i Słowację jednocześnie. Podobno nasz kraj bardzo mu się spodobał i w ogóle pozytywnie, choć zima go nieco przeraziła. :D
Wówczas okazało się, że część kolegów nie wie, w jakim sąsiedztwie leży Polska, tzn. kojarzą, że obok Niemiec, ale sądzą, że po wschodniej stronie, to już tylko Rosja, Kazachstan i Serbia (?). Tak więc, włączyliśmy mapę Europy i zaczęliśmy wszyscy oglądać. I tak właśnie Anglicy dowiedzieli się, że jest tam jeszcze jakaś Litwa, Białoruś i Ukraina. :D
Potem natomiast zaczęli dopytywać, gdzie mieszkam, więc pokazałam im swoją miejscowość. Chcieli nawet oglądać mój dom, ale stwierdziłam, że ja ich domów też nie widziałam, to własnego pokazywać także nie będę. W rezultacie wylądowaliśmy niechcący po drugiej stronie miasta, gdzie znajduje się u nas takie Gimnazjum nr 2 i jedno z lokalnych liceów. Oczywiście, wszyscy zaczęli dopytywać, czy kiedykolwiek byłam w tych rejonach. Wytłumaczyłam im, że moje miasto, choć według nich wygląda na większe, liczy pewnie około 30000, więc tak, byłam tam. I to nawet nie raz. I nie, to nie jest moja szkoła, bo moja to było Gimnazjum nr 3, ale kojarzę i tę.
Ale najbardziej podobała im się wymowa słowa "ogólnokształcące", myślałam, że się normalnie zaplują, jak próbowali to po mnie powtarzać. :D
Ogólnie, wycieczka po moich rejonach udana i naprawdę człowiek by się zdziwił, jakie to dla nich wszystko może być interesujące. :D
Jak wyglądały urodziny w Anglii?
Jeśli chodzi o polskich ludzi, to lepiej, niż przypuszczałam, naprawdę nie zawiedli! Niektóre życzenia wzruszały; inne rozśmieszały, gdy ludzie wspominali jakieś zabawne historie z życia. Były nawet telefony, trochę zdjęć i mnóstwo miłych wiadomości... Naprawdę w porządku. :)
Ale jako, że przede wszystkim zapewne chcecie się dowiedzieć, jak podeszli do tego Anglicy, skupię się właśnie na tym.
Jak dotarłam rano do formu, odśpiewano mi "Happy Birthday" i piosenka ta towarzyszyła mi jeszcze dwa razy - na angielskim i na historii + rejestracji popołudniowej, wykonana w wariacyjny sposób przez kolegów z formu. Były też życzenia, tj. "Happy Birthday", rzucane z uśmiechem przez nauczycieli, znajomych i nieznajomych. Rekordzistka w tym zakresie składała mi takie życzenie dwunastokrotnie, i to nawet następnego dnia. Cóż. :D