sobota, 16 maja 2015

Podsumowanie kwietnia + trochę o egzaminach i pisaniu ich na laptopie.

Jak pewnie niektórzy z Was zauważyli (może nawet bardziej bezpośrednio, niż inni :D), pojechałam na weekend do Polski, więc na blogu cisza. Rodzinne uroczystości, te sprawy. Zalety bycia w Anglii, a nie w Azji, Australii czy jeszcze innym końcu świata? Chociażby czasowo mogę sobie pozwolić na to, żeby w czwartek rano być na sesji powtórkowej z biznesu, wieczorem już jechać z lotniska do domu, przez weekend pójść wszędzie, gdzie trzeba, a w poniedziałek siedzieć w szkole i uczyć się na środowy egzamin. Tak, dobrze słyszeliście: egzaminy w trakcie! 


O egzaminach słów parę... 


Za mną obecnie środowa pierwsza część matematyki z rana, pierwsza część historii - po południu. A wczoraj, literatura.
Atmosfera, jak podczas mocków.
Rano sprawdza się na takiej wielkiej kartce, w którym rzędzie i ławce ma się swoje miejsce na danym egzaminie. Trzeba być  co najmniej 10 minutwcześniej, więc ja jestem zazwyczaj nawet 15. To się w sumie sprawdza; zaraz wytłumaczę dlaczego. Wyczytują, wchodzimy rzędami tak, jak mamy siedzieć. Ja siedzę w ostatnich ławkach, bo jako osoba, której pierwszym językiem nie jest angielski, mam wydłużony czas każdego egzaminu (oprócz polskiego) o 25%, a część egzaminów piszę na komputerze, bo Anglicy inaczej uczą się pisać, niż my i bardzo często nie są w stanie nas rozczytać. Zresztą, to działa w obie strony. Na historii na tablicy pojawiały się czasem takie hieroglify, że aż się zastanawiałam, czy na pewno używamy tego samego alfabetu. No, w każdym razie... 
Jak w Polsce: każdy we własnej, odseparowanej ławce. Komisja wyjaśnia co i jak. Otwieramy arkusze i piszemy.
Na sali nie wolno się odzywać. Prośbę o dokładkę papieru czy zapytanie o pozwolenie na wyjście do toalety sygnalizuje się podniesioną ręką. 


poniedziałek, 4 maja 2015

Porozmawiajmy o "emigracji"... Wywiad z Hanią Es. Co nieco o Komunii w Anglii, funkcji Kapitana i odbieraniu dyplomów.

Dzisiaj wolne, bo z jakiegoś powodu Wielka Brytania tak wymyśliła. Ale nie narzekam. Dni do egzaminów można policzyć na palcach dwóch rąk, i choć to nadal więcej, niż kilka, mimo wszystko jest to demotywująco blisko. Ale, żeby nie truć o tym, na co się wpływu i tak nie ma, napomknę jedynie o ostatnich dniach. 

Piątek - zaczynamy rządy Kapitana!

Po pierwsze, dzień bez mundurka. 
Po drugie, zabraliśmy się za planowanie Dnia Sportu, który dla roku 11 - 13 odbędzie się we wtorek. Ja mam reprezentować swoich na 1500 metrów, więc trzymajcie kciuki. :) Poza tym, otrzymałam bardzo fajną przypinkę do mundurka z napisem "House Captain" i z racji, że poprzedniej Kapitan podziękowano za współpracę, jeden kolega i ja już oficjalnie zaczęliśmy swe rządy. 
Po trzecie, odebrałam też dyplom za zdanie teorii muzyki, więc można już definitywnie zostawić za sobą nużące transpozycje czy inne kompozycje. Zabawnym elementem tej historii jest to, że jak mnie wyczytali na apelu po odbiór certyfikatu, siedziałam akurat w środku auli, otoczona ludźmi ze wszystkich stron i tak, musiałam się dwukrotnie przepychać. W całym tym zamieszaniu zgubiłam buta i w końcu wszyscy, nawet dyrektor, nauczyciele i ja, zaczęli się śmiać. 

piątek, 1 maja 2015

Słów kilka na temat... 7 oznak, że jesteś wyczerpany i coś Cię zajmuje aż za bardzo. Postanowienia kwietnia.

Uwaga, uwaga. W ten weekend, z racji, że w Polsce dłuższe wolne, maturzyści, inni stypendyści i ja szykujemy się na egzaminy, tu nie ma zajęć w poniedziałek, a do tego ja mam taki kaprys, tym razem w przeciągu kilku dni pojawią się dwa posty. Jeden, dzisiejszy. Drugi, zapewne poniedziałkowy - wywiad emigracyjny z jedną z moich ulubionych blogerek. Już teraz zapraszam więc na bloga. :D
Zapowiadam też cykl dla nowych stypendystów z różnymi informacjami nt. przygotowań do wyjazdu. Debiut już za tydzień; mam nadzieję, że w jakiś sposób Wam to pomoże. Wpadnijcie też na mojego bloga o przygotowaniach do wyjazdu i zaglądajcie do FAQ, zanim zaczniecie zadawać osobne pytania, bo na wiele z nich odpowiedź już padała, i to nie raz. :)

Jeśli właśnie skończyłeś liceum ogólnokształcące lub technikum i miesiąc Twojej próby nadciąga wielkimi krokami...
Jeśli jesteś na roku 12 (jak ja) lub 13 w angielskiej szkole i zbliżają się Twoje AS lub A-levels...
Jeśli masz inne egzaminy, prace do oddania, dziesięć projektów do zrobienia, czy po prostu więcej obowiązków, niż zwykle...
Nigdy takiej sytuacji nie miałeś? Wszystko przed Tobą! Ale jeśli chcesz sobie wyobrazić jak to jest być zmęczonym nauką/pracą/łączenie pracy i nauki ze stoma innymi obowiązkami/nic nie robieniem, przedstawiam wyolbrzymienia własnych doświadczeń:

7 oznak, że jesteś wyczerpany i coś Cię zajmuje aż za bardzo:


1. Nie pamiętasz imion dalszych znajomych.
Przykładowo, maszeruje przed Tobą człowiek, który chodzi z Tobą na matematykę. Zamieniliście może dwa słowa w ciągu ostatniego semestru, ale z całą pewnością wiesz, jak ma na imię, bo nauczyciel zwraca się do niego średnio 3 razy na 50 minut każdego dnia. Tak było też na ostatnich zajęciach, które skończyły się raptem 10 minut temu. Człowiekowi temu wypada kartka, a Ty ją podnosisz i chcesz go zawołać, aby go o tym poinformować. I tu... Pustka. Jak on tam był? Harry? Henry? Hektor? Coś na "H". A może jednak Alfred? Albo Tom? Niby wielkiej roli to Ci w życiu nie odgrywa na dłuższą metę, ale chociażby z szacunku do drugiego człowieka... Słabo.