poniedziałek, 29 czerwca 2015

Podsumowanie czerwca + Ask.fm; o wyjeździe do Cambridge i planach na wakacje.

Ten post piszę trochę wbrew zasadom, bo bynajmniej nie jestem w Anglii, ale z racji tego, że przed nami ponad dwa miesiące przerwy, wypada mi się z Wami jakoś porządnie rozstać.

I tak, jako że mam w planach rozszerzenie działalności, otwieram blogowego Wakacyjnego Ask.fm:


Możecie tu zadawać (anonimowo) pytania o wyjazd, stypendium i tak dalej, i tak dalej. Najciekawsze pytania prawdopodobnie znajdą się wkrótce w FAQ, a odpowiedzi na nie będą służyły pomocą następnym pokoleniom.

Drugi projekt, który właśnie rozkręcam, zadebiutuje prawdopodobnie na Ask.fm, a z blogiem zostanie połączony dopiero we wrześniu, tak więc polecam zaglądać na wspomnianego Ask.fm. :)

***
Ostatni tydzień był w moim odczuciu bezsensowny, bo wyglądał tak, jak  te czerwcowe lekcje w polskich szkołach, już po wystawieniu ocen. Chodzisz, siedzisz, czasem oglądasz film luźno (albo nawet wcale) powiązany z tym, co dotąd przerabialiście. Niby czegoś tam Cię uczą, ale tak naprawdę tylko obijasz się po kątach. W Anglii było to samo. Na matematyce coś się liczyło albo i nie, na biznes nauczyciele nie docierali, a na historii niby mówiliśmy o 13. poprawce do konstytucji, a w rzeczywistości 10 minut po rozpoczęciu zajęć już wszyscy dyskutowali o przyszłych kwalifikacjach do szkolnej reprezentacji rugby. Rany. 
Z ciekawszych rzeczy, w poniedziałek udało nam się przymusić dziewczynkę lat 12, żeby została reprezentantem mojego Domu jako solistka juniorów we wrześniowym konkursie. Zaczęłam też courseworka z historii. W czwartek rano miałam egzamin ze śpiewania, grade 7, który nie był taki zły, a potem, po przeprawie z pakowaniem, pojechałam do domu. I pod kątem widoków był to najpiękniejszy lot mojego życia, co zdjęcia, niestety, wyrażają tylko połowicznie:

lecimy na chmurach x3, zachód słońca x2, wylatujemy z chmury;
widać Wisłę i ląd między chmurami x3. 

A dwa dni wcześniej, we wtorek, z nudów pojechałam do Cambridge.

sobota, 20 czerwca 2015

Szkolne opowieści... O testach w stylu: "na jaki kierunek studiów pasujesz". Postanowienia czerwcowe.

I tak, ostatni w tym roku szkolnym tydzień, który spędzę w Anglii w 100%, powoli dobiega końca. Był on pełen załatwiania różnych spraw. 
Z jednej strony kursy A2, czyli pisanie courseworka, sporo zadanek i książek do ogarnięcia. 
Z drugiej - organizacja występu mojego domu w House Music (konkursie muzycznym, w którym domy rywalizują między sobą), a więc wieszanie plakatów, prowadzenie przesłuchań dla solistów, nadzorowanie prób zespołu i szykowanie hymnu domu. 
Z trzeciej (?) - przygotowanie Dnia Sportu dla dzieciaków, to znaczy, zapisywanie ich do różnych konkurencji i piątkowe ganianie za nimi po całym terenie szkoły, aby każdy był tam, gdzie być powinien. 
Dorzućmy do tego też fakt, że raptem w poniedziałek udało mi się znaleźć nową akompaniatorkę, po tym, jak dwoje poprzednich zaginęło w akcji, a jeszcze poza tym musiałyśmy się spotkać, dopracować utwory i urządzić następne próby. Ach, i jeszcze na horyzoncie pojawił się UCAS (Universities and Colleges Admissions Service), tj. po prostu, system aplikacji na studia w tym kraju. Tak, żeby było mało. 
I tak, chociażby piątek zleciał mi na kursowaniu między boiskiem, aby ogarnąć juniorów, salą komputerową, gdzie pisaliśmy Personal Statement (taki esej o samym sobie, który należy dorzucić do UCAS, żeby pokazać uczelni, jakim bardzo jest się [nie]odpowiednim kandydatem na nią) a próbami z akompaniatorką, bo egzamin ze śpiewania już w przyszły czwartek. No cóż, nudy nie ma. 

niedziela, 14 czerwca 2015

Szkolne opowieści... O tym, co przerabiamy za rok, a tak naprawdę teraz + co warto zabrać ze sobą, wyjeżdżając z domu na dłużej.

Z deszczu pod rynnę. Tak można określić fakt, że z zakończonego przed tygodniem czasu egzaminów, wylądowałam na kursach roku 13-stego, które wcale nie są tak miłe i przyjazne, jak mi się wydawało.
Program, który powinniśmy realizować od września, a który zaczęliśmy teraz, żeby zyskać więcej czasu na powtórki przed przyszłorocznymi egzaminami, jest bardziej wymagający, niż zeszłoroczny. I tak, przerabiamy na tzw. poziomie A2

stara dobra delta! szkoda tylko, że tak naprawdę
tu takich rzeczy nie liczymy... ale 1 kl LO <3 
Matematyka:
Mechanika 1, czyli takie różne obliczenia z kinematyki, dynamiki i statyki. 
Dwa wzory pojawiły się w moim życiu za czasów nauki rozszerzonej fizyki w liceum,  ale na tym chyba moje doświadczenie w temacie się kończy. 

Core 3, Core 4 - dużo jeszcze trudniejszych całek, różniczek, wektorów, trygonometrii i innych dziwnych rzeczy, których nawet nie potrafię jeszcze nazwać. 

sobota, 6 czerwca 2015

Podsumowanie maja + o egzaminach po fakcie i o wyborze przedmiotów.

I tak, moi mili, egzaminy właśnie dobiegły końca! Muszę przyznać też, że już jak powtarzałam do statystyki, chciałam, żeby tak właśnie było. Przez ostatni miesiąc nie  było dnia, żebym nie uczyła się czegoś szkolnego i mój mózg miał zwyczajnie dosyć, a w czwartek i piątek to było jakieś apogeum. Nawet teraz jeszcze jak patrzę na te książki, to mam ochotę uciekać. I tu pewnie maturzyści czy studenci wiedzą, o czym mówię. To nie są jakieś testy gimnazjalne, że z czegoś w ogóle się nie uczysz, z innych wystarczą Ci repetytoria, testy czy nawet powtórki na ostatnią chwilę (w wersji dla odważnych). Do tych egzaminów też musiałam przebić się przez arkusze z dawnych lat, ale to by naprawdę nie wystarczyło do wszystkich przedmiotów. Przedstawię Wam to tak: 

Najtrudniej było się przygotować na... 
Egzaminy z z historii. To esejowy przedmiot, więc trzeba używać mnóstwa przykładów. A przykłady powinny być interesujące, żeby pokazać wiedzę i zapewnić dobrą ocenę. Najlepiej jeszcze, żeby zawierały liczby. I tak, idąc tym tropem, wyuczyłam się na pamięć dochodów Księstwa Warszawskiego, a także obowiązujących tam podatków i powołanych żołnierzy. I to samo, co do włoskich państewek, a co. 

Najbardziej męczące było... 
Podchodzenie do dwóch egzaminów jednego dnia. Zwłaszcza, jak trafią się właśnie te, które są dla Ciebie najważniejsze/najbardziej stresujące/najtrudniejsze... I tak, po mniej lub bardziej udanym starciu z jednym, masz poczucie, że przed Tobą następna walka. Miodzio. 

Podczas egzaminu najgorsze akcje to... 
Stepujący sąsiad, który rzuca się po krześle! Był taki na biznesie i nie polecam; nadal nie wiem, czy ten koleś jest w pełni zdrowy na umyśle, ale swoimi gwałtownymi ruchami, które widziałam kątem oka oraz uderzaniem w klawiaturę jak w maszynę do pisania, skutecznie utrudniał mi koncentrację. 
Ale spokojnie, na drugim biznesie już go w ławce obok nie było. Załatwiłam go... Znaczy, to. Tę kwestię. 

środa, 3 czerwca 2015

"Przygotuj się!", czyli... Co warto ogarnąć przed wyjazdem do Anglii? Postanowienia maja.

W tym tygodniu dwa posty, bo Boże Ciało i w Polsce wolne, a więc mój target, czyli polscy ludzie, może mnie czytać, hehe. W każdym razie, witam z powrotem, po halftermie, podczas mojego ostatniego w tym roku szkolnym pobytu w Anglii. Kilka egzaminów przede mną, a potem zaczynamy zabawę z kursami roku następnego, tj. 13, więc na nudę nie będzie można narzekać.
Obecnie mamy tzw. "study leave", czyli nie chodzimy do szkoły, nie ma lekcji i trzeba się stawiać tylko na egzaminy. No, chyba, że mieszkasz  w internacie. Wtedy nie ma tak fajnie, bo trzeba i tak chodzić w mundurku, do 11:00 nie można siedzieć w pokoju, bo jest sprzątany, a i nie ma się gdzie podziać, bo wszędzie albo lekcje mają młodsi, albo przesiadują egzaminatorzy. I tak, stwierdzam, że nie mogę się doczekać normalnych lekcji, bo i takiego stresu brak, i czasu dla siebie więcej, i nie czuję się jak wyrzutek, który musi kombinować, gdzie przesiedzieć te parę godzin, jeżeli nie ma danego dnia egzaminu, a do pokoju wejść nie może.

Młodzi Stypendyści powoli szykują się zapewne do wyjazdu, więc zwracam się do nich, ale i do innych osób, którym może się do przydać. Szykując się do Anglii (nie wiem na ile te informacje są uniwersalne), pamiętaj o tym: