sobota, 14 marca 2015

Życie w internacie... Przepis na unikalny budyń + O wydarzeniach bieżących.

I tak oto, kolejny esejowy tydzień za nami. Miało być podsumowanie lutego, ale mój mózg umarł już w 100%, więc nie liczcie na to tym razem.
Od lat zastanawiam się, jak to jest, że i w Polsce, i - jak się okazuje - w Anglii, nauczyciele lubią dawać uczniom trochę spokoju, a potem z dnia na dzień zrzucają na głowę 15 sprawdzianów, 40 kartkówek i odpowiedź na każdej lekcji. :O Ja rozumiem, końce działów się zbiegają albo nauczyciele lubią synchronizację, ale żeby nawet tutaj, w szkole, gdzie słowo "test" nie ma racji bytu, zadawać wszystkie eseje, case study i stery zadań w jednym tygodniu, dorzucając do tego gratisowo coursework z literatury? No chyba - jak to mówił mój fizyk z liceum - rodzice ich nie kochają.

Z ciekawszych rzeczy, bardziej radosnych, było też kilka fajnych wydarzeń w tym tygodniu, ale najpierw objawiam się tu też z szczególnym ogłoszeniem:
Jak niektórzy z Was wiedzą, niektórzy nie, jestem Szefem intensywnie rozwijającego się obecnie Działu Wiedza portalu MiM24.
MiM to organizacja od młodych dla młodych, gdzie dziennikarze (uczniowie, studenci) nabywają doświadczenie, tworząc w ramach swoich działów i części tej liczącej około 800 osób społeczności. Jako, że zaczyna się właśnie rekrutacja do mojego działu, zapraszam wszystkich miłośników pisania i nauk (przyrodnicze, psychologia, matematyka itd.) oraz technologii (informatyka, komputery, technika, wynalazki itd.), do dołączenia do MiM i wzięcia udziału w kwalifikacjach. :)
Formularz i dalsze informacje tu.
.


Ale, wracając...

Zwycięski lunch w poniedziałek 

W poniedziałek, po tym, jak oficjalnie powiadomiono nas o wygranej w tym ogólnobiznesowym konkursie szkolnych, w którym chodziło o zorganizowanie wydarzenia w restauracji, a potem pracę w dniu jego realizacji (pamiętacie, jak raz pracowałam na zmywaku? - tak, to właśnie to!), wybraliśmy się całą grupą po odbiór nagrody. Polegało to na darmowym lunchu we wspomnianej, pobliskiej restauracji. W ramach próbowania nowości, jadłam wegetariańskiego burgera i był całkiem niezły, polecam. :D
Choć nie wiem, po co ta cebula i frytki, zwłaszcza to pierwsze. :O No ale, lunch eksperymentalny zobowiązuje, było całkiem nieźle mimo to.





Światowy Dzień Książki w szkole 

W piątek w szkole obchodziliśmy Światowy Dzień Książki, więc każdy form miał przykazanie wybrać temat, a wszyscy uczniowie do niego należący - przebrać się za postać, objętą przez dane zagadnienie. I tak, mój form wybrał baśnie. Ja przebrałam się więc za Wilka z Czerwonego Kapturka po tym, jak już zjadł babcię i miał na sobie jej piżamę (nie był to trudny do zrealizowania pomysł; piżama + szlafrok + trochę ciemnego makijażu :D). 
Mistrzowie dnia? Mój tutor w ogromnej sukni balowej, przebrany za złą siostrę Kopciuszka + form, który wybrał temat "Smerfy". Wyobrażacie sobie kilkunastu gości chodzących po szkole bez koszulek, pokrytych niebieską farbą w białych legginsach lub spódnicach? Witajcie w tej szkole. Zawsze, gdy było mi niezręcznie z powodu tego, że siedziałam na lekcjach w szlafroku i piżamie, patrzyłam na nich i jakoś, choć nieco w złośliwy sposób, robiło się lepiej. :D 
A niech tylko się jakieś zdjęcia z tego dnia pojawią, to szybko coś Wam tu wrzucę.


O wyborach na headboya i headgirl 

Poza tym, kandydaci na headgirl i headboya (czyli tak jakby pana i panią przewodniczącego) dzisiaj przemawiali. Było dużo obietnic i stresu, ale rozumiem ich - na pewno nie jest łatwo mówić, gdy gdy kilka setek uczniów i nauczycieli się na Ciebie patrzy i stara się ocenić, czy jesteś osobą wartą ich głosu. 
Generalnie, wybory nie są takie proste, bo należy:
- napisać list motywacyjny do dyrektora pt. "czemu chce się zostać head girl/head boyem?";
- wyjawić jeszcze raz swoje motywy przed zbiorowiskiem uczniów (to właśnie miało miejsce dzisiaj) + poczekać, aż na podstawie tego wystąpienia oddadzą oni głosy na swojego kandydata (głosuje się na jedną osobę, bo teoretycznie może być dwóch headboyów albo dwie headgirl, niekoniecznie para - w praktyce tu się chyba to jeszcze nie zdarzyło);
- odbyć rozmowę kwalifikacyjną z którymś z dyrektorów (np. roku, całego Sixth Formu, szkoły);
- uzyskać jawne poparcie dwóch nauczycieli.
A na koniec i tak właściwie nie wiadomo na jakiej podstawie odbył się wybór. Cóż. W każdym razie, to dosyć długa procedura.


Poza tym, dostałam dzisiaj podarunek, którzy przyjęłam z pewną niechęcią.
A mianowicie, radośnie nakreślony czernią na białym tle plan egzaminów, przedstawiający się tak:



Mało to może radosne, ale lubię wyzwania, a te egzaminy niewątpliwie do nich należą, więc zapowiada się ciekawie. ^^


Aby jednak nie zasmucać Was takimi rzeczami, przejdę do pewnego tajnego przepisu, o który bywam ostatnio pytana, a który warto znać.
Uwaga, uwaga, przed państwem jedyny i niepowtarzalny...

 Przepis na budyń z torebki z musli i kawałkiem czekolady!


Świetny posiłek zastępczy, gdy zaśpisz na jakiś posiłek lub jest niedziela, a Ty idziesz do kościoła, więc zjesz coś dopiero za trzy godziny.
Aby w pełni zrozumieć to dzieło, należy się skupić, a więc proszę o poświęcenie stuprocentowej uwagi. Zbyt  wiele może się nie udać w żmudnym procesie przygotowania.

Składniki:
1 opakowanie budyniu * "gorący kubek"
dwie garście musli
kawałek czekolady (u mnie: * gorzka z pomarańczami, szwajcarska, z Lindta - prezent, bo ja gorzkiej nie lubię, więc sama bym sobie w życiu nie kupiła)
pół kubka wrzątku z nielegalnego czajnika



Przygotowanie:
1. Wstaw wodę w czajniku i gotuj, aż się czajnik wyłączy.
2. Od razu zalej wodą 3/4 kubka, uważając, żeby nie nalać za mało (budyń będzie za gęsty) lub za dużo (za rzadki). Najlepiej użyć linijki, bo to ryzykowne przedsięwzięcie.
3. Otwórz budyń i wsyp jego zawartość do wody, cały czas mieszając.
4. Mieszać jeszcze przez minutę, jak jest napisane z tyłu opakowania...  Olej mieszanie, zwłaszcza, gdy następna lekcja zaczyna się za pięć minut, a konsystencja wydaje się w porządku.
5. Połam kawałek czekolady na dużo części.
6. Wrzuć te wszystkie części do kubka.
7. Dorzuć musli.
8. Zamieszaj.

I voila, posiłek zastępczy gotowy.

Podawać na ciepło, bo wraz z utratą temperatury, szybko zamienia się w obiekt płynny.

Smacznego!

* Audycja zawiera lokowanie produktu, ale nie przejmujcie się, inne firmy też dają radę. I inne rodzaje tych produktów. No, może oprócz musli angielskiego. Ono wygląda, jakby ktoś już je zjadł i strawił przed Tobą.


I tym oto akcentem kończę dzisiejszy post. :) Zainteresowanym przypominam o zajrzeniu na stronę MiM, ludziom pełnym nadziei - o podesłanie mi jej przed egzaminami, a początkującym i bardziej zaawansowanym kucharzom o moim genialnym sposobie podawania budyniu.
Trzymajcie się i do wkrótce, pozdrawiam wszystkich! 

4 komentarze:

  1. Przekażę mu że go cytujesz. xd

    OdpowiedzUsuń
  2. Gratulacje szefowo:)))
    A z innej beczki, czy wyjeżdżając do domu musisz zabierać wszystkie swoje rzeczy z internatu czy mogą zostać w pokoju i grzecznie czekać ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięęęki, choć to już od jakiegoś czasu cieszę się tym tytułem. ;)
      Można zostawić, po prostu trzeba wszystko władować do szafek, żeby nic nie było na wierzchu; trochę jak i przy wymeldowaniu się z polskiego internatu. :D

      Usuń