piątek, 27 lutego 2015

11 (zaległych) zadań na luty + o mockach i aktualnościach słów parę

Aktualizuję FAQ, pozmieniałam w Ogółem, stworzyłam nową podstronę z listą zadań... Trzeba nadrobić zaległości!
Luty już się kończy, a tu zero lutowych postów. Miesiąc krótki - to raz; dwa - byłam przez 9 dni w domu, w Polsce. Tak więc, sami rozumiecie... :D
Dziś nadrabiam pisanie postów, jednocześnie przygotowując się na czwartek, tj. moje 18-ste urodziny.
A szkoła, w której obecnie się znajduję, zaoferowała w środę stypendium BAS dla jakiegoś Polaka lub Polki. Sympatycznie.


Co słychać?



O pobycie w domu

W sumie w porządku.
Na początku miesiąca próbowałam ogarnąć cały materiał na próbne egzaminy, a potem dotarłam do domu, gdzie w dużym skrócie łączyłam wypoczynek z nauką na mocks. Miałam więc okazję spędzić trochę czasu z przyjaciółmi, dobrymi znajomymi, klasą i ludźmi ze szkoły, a także zjeść to, czego nie ma w Anglii lub co tutaj w ogóle nie ma smaku. Tęskniliście kiedyś za "polską" pizzą lub zwyczajną kanapką z serem? Nie? No to zapraszam do mojej szkoły, szybko się przekonacie, jak to jest żyć bez sera, porządnej pizzy czy w ogóle polskiej kuchni. :D

nauka na mocks tj. próbne; kot morderca udaje słodziaka; Aga robi mi kolację;
tradycyjna pizza w niecodziennym, wegetariańskim wydaniu; mój piękny medal + puchar + dyplom :D';
ukochany blok czekoladowy z piekarni niedaleko szkoły; szkoła w ciągu dnia opustoszała; sernik z oreo;
biegi! :D 


Poza tym, w całym pędzie między różnymi sprawami, odwiedzinami w mojej polskiej szkole, spotkaniami ze znajomymi, wycieczką szkolną, półmetkiem a przygotowaniami do egzaminów, pojechałyśmy spontanicznie z przyjaciółką na ogólnopolskie biegi uliczne do pobliskiej miejscowości i bez żadnego przygotowania zajęłyśmy 3 i 4 miejsce. Wprawdzie samopoczucie po tym nie było najlepsze, więc nie polecam jechać na jakiekolwiek zawody lub biegi bez przygotowania, ale i tak śmiechu co nie miara, zwłaszcza, że na start dotarłyśmy w ostatniej chwili, nie byłyśmy zapisane i nawet nie przyszło nam do głowy, że wyjdzie z tego więcej, niż spokojna przebieżka na 800 metrów. :D 


O podróży

O ile wyjazd z domu do szkoły przebiegł bez większych problemów (jeśli, oczywiście, odjąć samą kwestię samolotu o 6:30, czyli wyjazdu z domu o godzinie 1:30, aby do szkoły dotrzeć na mniej więcej 15:00), to powrót do domu jak zawsze skomplikowany. Tym razem pamiętałam o wszystkich biletach, przesiadkach i planach oprócz jednego, dosyć istotnego biletu: na pociąg z Londynu na lotnisko. Ostatecznie okazało się, że kursuje tam też bus, który można zarezerwować w ostatniej chwili, a gdy po kilku drobnych kłopotach wreszcie dotarłam na lotnisko i przeszłam kontrolę (odżywka do paznokci w złej kieszeni = prześwietlanie walizki 3 razy), 9-dniowy powrót do domu można było uznać za rozpoczęty.

górne obrazki: śniadanie na London Stansted x3; idziemy na "odloty", Londyn z rana;
dolne: samolot; sklepy na lotnisku ; lotnisko;
droga do domu (JUŻ W POLSCE!!!); przystanek autobusowy w Norwich. 

Swoją drogą, są kolejne postępy: jak leciałam w niedzielę do Anglii, po raz pierwszy nie prześwietlali mnie trzykrotnie, bo nic nie zapiszczało na bramce, jak nigdy. Cóż, chyba coraz lepiej wychodzi mi to podróżowanie.


O radzeniu sobie, czyli czemu warto być gospodarzem klasy

No i im dłużej przebywam na tym stypendium, tym bardziej się upewniam, że co by się nie działo, jakoś się uratuję. 
Zapytam, pójdę, sprawdzę dziesięć razy... Wszystko do zrobienia. I to jest ten moment, kiedy mam ochotę uściskać wszystkich, którzy wybierali mnie na gospodarza moich klas przez ostatnie 3 lata. To naprawdę świetne doświadczenie, uwierzcie mi. Ile się nachodzisz za sprawdzianami, nauczycielami, sprawami organizacyjnymi, tym lepiej poznasz wielką prawdę życiową: dorosłość jest jak bycie gospodarzem klasy, tylko zamiast reprezentowania 30 osób, reprezentujesz samego siebie i to, jak sobie pościelesz, naprawdę wpływa na to, jak się wyśpisz. 
A więc, jeśli ludzie Ci mówią: "zostań gospodarzem" albo przewodniczącym, nie krępuj się, tylko próbuj. Jeśli wywiążesz się ze swoich obowiązków, wyniesiesz z tego więcej, niż tylko wyższe zachowanie na semestr.


Jak wyglądają próbne w Anglii?

Z racji, że właśnie minął tydzień pt. "mock exams", wręcz muszę się do tego odnieść.



Osobiście, najbardziej stresowałam się pierwszym dniem, bo nie miałam pojęcia, jak to będzie wyglądało.
O 9 ustawialiśmy się przed szkołą w linie według przedmiotów i była wywieszona lista, gdzie jest dla kogo przewidziane miejsce i jaki ma numer dany kandydat. Generalnie, ludzie byli ustawieni alfabetycznie, ale ze względu na to, że mam wydłużony o 25% czas pisania egzaminu jako obcokrajowiec, która uczy się w Anglii mniej niż 2 lata, stałam, a potem siedziałam, na samym końcu.
Później wchodziliśmy do sali. Na wielkiej kartce był napisany numer szkoły, a na kilku tablicach - przedmioty, z których był danego dnia egzamin oraz czas pisania każdego z nich. Jeżeli danego przedmiotu uczy się osoba, mająca dłuższy czas pisania ze względu na m.in. dysleksję lub bycie rezydentem Anglii krócej niż 2 lata, obok ogólnego czasu pisania egzaminu, podany był też wydłużony.
Ławki były małe, rozstawione mniej więcej metr od siebie. W jednym rzędzie siedzieli ludzie, którzy uczą się tego samego przedmiotu. Wyglądało to tak:




I tak, w poniedziałek pisałam historię, 2h 12 minut. 2 eseje - Napoleon + Normnanowie. Połowa prawdziwego egzaminu.
We wtorek, literatura angielska. 2h 30 minut. 2 długie eseje + 3 mini - eseje, prawdziwy egzamin w całości.
W środę, biznes. 1h 34 minuty. Połowa prawdziwego egzaminu.
W czwartek, matma 2h 30 minut na 11 rozbudowanych zadań z Core 2 i Statystyki, tj. 2/3 prawdziwego egzaminu pod kątem zagadnień i jakaś 1/3 pod względem liczby zadań.



Dzisiaj dorzucam też zaległe zadania na luty, podsumowanie będzie następnym razem, z dwóch miesięcy razem z postanowieniami marcowymi. :)

Luty:

1. Dotrzeć do domu.
2. Zrobić Tablicę Motywacji.
3. Zapisać się na egzamin z teorii muzyki, polski AS i grade 7 ze śpiewania.
4. Zacząć naukę teorii do prawa jazdy.
5. Wypożyczyć z biblioteki książki do niemieckiego.
6. Nauczyć się na mocki przed wyjazdem do Polski i przeżyć tydzień mocków.
7. Spędzić dobrze czas w Londynie, a potem w Polsce.
8. Kupić bilety na przedstawienie w marcu dla rodziców i przygotować z nimi ich przyjazd na moje urodziny.
9. Obejrzeć przynajmniej 3 filmy nominowane w tym roku do Oscara.
10. Założyć kartę stałego klienta w kinie w Norwich.
11. Nakręcić film pt. "Szkoła, do której chodzę w Anglii".


A teraz już wracam do ogarniania się na środowy (4.03.) egzamin z teorii muzyki (grade 5) oraz przygotowań do mojej czwartkowej (5.03.) osiemnastki! Będzie wielka, mega świetna impreza, bo...  Zawsze ogromną wagę przypisywałam do świętowania urodzin, ale w tym roku, z racji, że jestem tutaj, zapowiada się dzień jak co dzień. Szkoda, ale mam nadzieję, że jak będę w domu, uda mi się coś z tym zrobić, pomimo problemów czasowych i technicznych.
No i 6.03. przylatują do Anglii moi rodzice, więc przynajmniej w weekend będzie namiastka świętowania urodzin w sposób inny, niż "Happy Birthday" + kartka urodzinowa + ciasto na kolacji. ;)

Pozdrawiam wszystkich serdecznie, trzymajcie się, gdy mocki już za nami, ale nadciąga marzec ze środowym egzaminem na dobry początek!

10 komentarzy:

  1. Czemu kot "morderca"?! Wygląda uroczo...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To tylko pozory. ;)
      Ta... eee... "ksywka" tego kota powstała chyba jakoś w gimnazjum, gdy to na pozór niewinne stworzenie objawiło się jako mały potwór, który dramatycznie przygląda się ludziom, jakby chciał ich zamordować - jak nie wzrokiem, to gołymi łapkami. Później okazało się, że nie akceptuje głaskania przez niektórych znajomych (a właściwie przez jedną, inną przyjaciółkę). No ale tezę to potwierdziło i morderca oficjalnie jest mordercą. :)
      A to, że czasem wygląda jak mały, niewinny kotek to tylko przykrywka. Ja tam mu nie wierzę.

      Usuń
    2. Nie lubisz kotów?

      Usuń
    3. Oj, nic do kotów nie mam ani w jedną, ani w drugą. ;)
      Ale kot kotu nie jest równy, a ten mnie przeraża. :D

      Usuń
  2. >literatura angielska. 2h 30 minut. 2 długie eseje + 3 mini - eseje

    No, nieźle ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Literatura angielska w całej swojej okazałości. ;)

      Usuń
  3. Uwielbiam czytać twojego bloga! A właściwie blogi, bo 121 zadań też czytałam. Podziwiam cię, sama marzę o stypendium BAS, a tu jeszcze okazuje się, że mamy urodziny tego samego dnia (z tym, że ja 16;) )! Jeszcze 4 dni, ale nie wiem czy będę miała okazję wejść na twojego bloga 5 marca, więc już teraz życzę wszystkiego najlepszego! :D xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. DZIĘKUJĘ BARDZO! <3
      Hahaha. :D Nieźle się złożyło, co?
      Dzięki za wszystkie miłe słowa, wszystkiego dobrego i dla Ciebie, tak na wyrost, no i oczywiście powodzenia ze stypendium BAS. :)

      Usuń
  4. Czy za "mocki" trzeba płacić? Czy one organizowane są i sprawdzane tylko przez szkołę czy przez te organizacje zewnętrzne od normalnych egzaminów? A końcowe egzaminy ile kosztują (tak orientacyjnie) i czy stypendyści sami za nie płacą czy pokrywa to szkoła? No i wreszcie, jak Ci poszło??? Oraz wszystkiego najlepszego na progu dorosłości, samych A* oraz wielu radosnych chwil !!!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mocki są darmowe, sprawdzane przez szkołę. :)
      Egzaminy końcowe... Płaci się samemu. Zależy od szkoły, z jakich boardów wybrała przedmioty, no i od tego, jakie samemu się wybrało, bo jedne są droższe, niż pozostałe (np. Drama). W zależności od liczby przedmiotów ich rodzaju może wyjść różnie, ale pewnie tak około 20 - 40 funtów za pojedynczą część.
      Dziękuję za życzenia i pamięć! :D

      Usuń