sobota, 10 października 2015

Szkolne opowieści... O rekrutacji na studia w UK + aktualności dnia codziennego

O rekrutacji na studia wspominałam mimochodem już wielokrotnie. Dziś, przeplatając informacje na jej temat wraz z tymi o życiu codziennym ostatnich tygodni, przedstawiam problem...

Rekrutacja na studia w Wielkiej Brytanii 

[Od razu uściślę: planuję też składać np. do Polski i nie robię z tego żadnej tajemnicy, tyle że średnio się orientuję jak miałoby to wyglądać. Nie znam do końca zasad polskiej rekrutacji na studia i choć to się najpewniej zmieni, póki co nie jestem w stanie porównać jej do brytyjskiej i odwrotnie.]

Jak?

Rekrutacja odbywa się za pomocą systemu UCAS (ang. Universities and Colleges Admissions Service).

Jeśli po gimnazjum składaliście do szkoły średniej za pomocą systemów elektronicznych... 
Łatwo Wam będzie to sobie wyobrazić. UCAS jest podobny. Dostajesz hasło, zakładasz konto jako część szkoły i podobnie jak w rekrutacji do szkoły średniej - wybierasz szkoły [uczelnie] i po części Ty, po części szkoła, uzupełniacie wszystkie informacje.

Jeśli nie chodziliście do gimnazjum i/lub nie używaliśmy nigdy takiego systemu... 
UCAS to system edukacji elektronicznej, gdzie trzeba zalogować się jako uczeń szkoły i uzupełniać po kolei dane z częściową pomocą szkoły, aby później wysłać swoją aplikację i starać się o przyjęcie na studia w Wielkiej Brytanii.

Jakie dane się dodaje? 
- Personalne (imię, nazwisko etc.).
- Wybory (5 wybranych uczelni i/lub kierunków).
- Edukacja (szkoły, do których się dotychczas chodziło i z których uzyskało się jakieś kwalifikacje; wyniki np. egzaminów gimnazjalnych; wszystkie dodatkowe certyfikaty).
- Zatrudnienie (o ile pracowało się gdzieś na stałe, dodaje się m.in. pracodawców, zawód).
- Statement (wielka atrakcja, o tym niżej).

niedziela, 4 października 2015

Słów kilka na temat... Londyn

Pierwsze dni października za nami, a więc lada dzień Polska. 
Ale zanim nastąpi ta dłuższa podróż, istotna jest rekrutacja na studia w Anglii, do której między innymi zamierzam składać. Kompletowanie dokumentów, pisanie Personal Statement (o tym, co to właściwie znaczy, będzie wkrótce) i wpisywanie różnych danych osobowych. Trochę papierkowej roboty, ale nie jest źle. Choć trzeba się wysilić. 
I tak właśnie, w ramach tego wysiłku, znalazłam się w Londynie, w okolicach którego zdawałam egzamin z angielskiego (wyniki z niego są potrzebne do aplikacji). 

Droga do Londynu 

Jak niektórzy z Was pewnie kojarzą, moja szkoła nie znajduje się w Londynie. Ba, nie znajduje się nawet w promieniu 100 km od Londynu. 
Dla wielu to na pewno dziwne, bo w Polsce szkoły osadza się raczej w miastach - zwłaszcza licea - ale Anglia pozostała wierna budowie rozłożystych placówek dokładnie w środku nigdzie.
Z tego powodu, gdy piątkowego popołudnia opuściłam szkołę celem dotarcia na dworzec kolejowy w Norwich, musiałam jak zwykle przejść kilka km pieszo, potem złapać podmiejski autobus z pobliskiej wsi, Chedgrave, do Norwich, a na koniec - przejść z dworca autobusowego na kolejowy. 
Fajną sprawą jest to, że o ile miasta te dzieli 190 km, to można pomiędzy nimi podróżować bezpośrednio. 
Serio, już na lotnisko Stansted Airport trudniej się dostać (przesiadka w Ely/Cambridge), niż do Londynu, jako że dworzec London Liverpool Street, gdzie zatrzymuje się pociąg z Norwich, znajduje się dokładnie w centrum miasta. 
I tak, jest Londyn, jest karta płatnicza w dłoni - można ruszać dalej.