sobota, 12 marca 2016

Słów kilka na temat... Londyn #2

Ostatnio postu nie było, za co przepraszam - zwłaszcza, że po raz pierwszy w historii bloga nie było to spowodowane wyjazdem do Polski. Po prostu, z okazji swoich 19-stych urodzin wyjechałam do Londynu i kompletnie nie spodziewałam się, iż mogę się czasowo nie wyrobić z napisaniem czegoś sensownego. Szczególnie dlatego, że - jak pewnie wielu z Was pamięta - z mojej szkoły do stolicy Wielkiej Brytanii jest ponad 180 km i przebycie tej trasy dwukrotnie w ciągu dwóch dni też trochę trwa.

Z ciekawostek przyrodniczych, w szkole odbyły się obchody Światowego Dnia Książki. Mój form przebierał się w stylu "Gry o Tron" i jako że ja byłam księżniczką, a większość grupy żołnierzami, na zdjęciachwyglądało to dosyć komicznie . No wiecie, tak, jakbym miała swoją straż. Aż żałuję, że fotografii z tego dnia nie posiadam, ale oto przed Wami zrobione z perspektywy internatu damskiego zdjęcie przedstawiające innych pozujących przebierańców:



No i dostałam od damskiego internatu piękną urodzinową kartkę, pełną życzeń:



A dziś, aby nadrobić, przychodzę do Was z postem na temat tego, jak można niekonwencjonalnie spędzić dzień w Londynie tak, żeby poznać klimat tego miasta lepiej, niż tylko zwiedzając najbardziej popularne obiekty lub przechadzając się pomiędzy nimi, jak to zrobiłam w październiku.
Oczywiście, jeśli jesteście w tej brytyjskiej stolicy pierwszy raz w życiu, warto zobaczyć te standardowe obiekty, jak: 


Jak już też wspominałam, opierając się o własne doświadczenia, polecam też: 

 - Muzeum Madame Tussauds z figurami woskowymi, przedstawiającymi znanych ludzi. 
- Przejażdżka czerwonym, piętrowym autobusem.
- Przejażdżka metrem londyńskim. 
- Dworzec King's Cross z peronem 9 i 3/4 oraz sklepem z gadżetami z Harry'ego Pottera.

UWAGA!!! Znaczna część muzeów jest darmowa. O ile do wejścia i tak obowiązuje kolejka ze względu na liczbę zwiedzających, to warto wiedzieć, że w np. British Museum, Museum of London, Muzeum Historii Naturalnej, Muzeum Nauki ... za wstęp się NIE PŁACI.

Dzisiaj czas na rozbudowanie tej listy, czyli:



Co jeszcze warto zobaczyć i zrobić w Londynie? 


1. Wybrać się do Harrods i kupić tam chociażby ciastko

Harrods to znany, luksusowy dom towarowy, który zajmuje powierzchnię około 20 tyś. metrów kwadratowych. Budynek składa się z 6 pięter i można w nim znaleźć mnóstwo rzeczy takich, jak: kosmetyki, jedzenie, ubrania, buty, zabawki, urządzenia elektryczne, meble. Swoje sklepy mają tam liczne marki typu: Dior, Channel, Prada, a dział z żywnością pełen jest produktów z całego świata. 
Jako że nigdy wcześniej tam nie byłam, z okazji swoich urodzin wybrałam się na spacer po Harrods.

jedno z wielu wejść do Harrods; wystawa - jajko na Wielkanoc; sufit jednej z klatek schodowych w Harrods. 

Próbowałam mniej więcej obejść wszystkie piętra, ale ponieważ nudziło mnie patrzenie na ubrania, które (nie licząc wspaniałych sukienek) były dla mnie zbyt poważne, skupiłam się głównie na żywności i zabawkach.

ciasta; urodzinowe muffiny; muffiny;
suszone owoce; praliny czekoladowe; słodycze okolicznościowe. 

Jedzenie prezentowało się po prostu świetnie! Było tak pięknie skomponowane, że przyciągało wzrok, nawet, jeśli tak naprawdę nie wyróżniało się niczym oprócz wyglądu.
Z okazji swojego święta, kupiłam sobie dwie muffiny - jedną z solonym karmelem w czekoladzie i drugą z kremem oreo. I tak, potwierdzam tu swoją wcześniejszą tezę: wygląd wow, smak - typowe muffiny pieczone w tym kraju, nic specjalnego. Niemniej jednak, cieszę się, że dokonałam tego zakupu, sprawdziłam i nacieszyłam wzrok tak ładnym jedzeniem. ;)

muffiny - solony karmel + oreo;
oreo; pudełko "Harrods", solony karmel. 

Jeśli zaś chodzi o zabawki: wow! Aż żałuję, że jestem trochę za stara na takie zakupy, bo lalki Barbie, klocki LEGO albo gadżety z "Harry'ego Pottera" czy "Star Wars" niewątpliwie korciły. ;) 

lalki Barbie w stylu vintage; lalki Barbie; gadżety z HP; strażnicy - misie; kolejka przedstawiająca Londyn;
Harrods z klocków lego, gadżety ze SW; miś - panda; LEGO Friends w wersji mniejszej i większej; wielki niedźwiedź polarny za 1500 funtów. 


2. Odwiedzić Muzeum Historii Naturalnej z obowiązkową symulacją trzęsienia ziemi


W Muzeum Historii Naturalnej byłam za czasów gimnazjum, ale z racji, iż sądziłam wtedy, że grupka znajomych kieruje się do sklepu z pamiątkami, a nie na symulację trzęsienia ziemi, pominęłam ten jakże ważny i obowiązkowy punkt programu odwiedzin w tym miejscu.
Tak, symulacja trzęsienia ziemi składa się z makiety sklepu spożywczego. Nie pytajcie, jakim cudem tego nie ogarnęłam 5 lat temu. 
Z okazji urodzin musiałam to nadrobić, więc ominęłam wszystkie dinozaury i inne warte zobaczenia eksponaty, jakie widziałam już lata temu i ruszyłam na symulację.
I okej, o ile spodziewałam się czegoś bardziej spektakularnego, to jednak warto było to przeżyć i choć częściowo poczuć się, jak ludzie, którzy w rzeczywistości doświadczyli trzęsienia ziemi. Bardzo fajna sprawa, a zarówno tą część, jak i całą resztę Muzeum Historii Naturalnej, gorąco polecam. 

2x wspaniały budynek Muzeum Historii Naturalnej z zewnątrz (architekt - geniusz!!!);
symulacja trzęsienia ziemi. 


3. Zwiedzić Muzeum Nauki

Trochę jak Centrum Nauki Kopernik; trochę nie. 
Są liczne zbiory z różnych dziedzin nauki i techniki, uporządkowane zgodnie z procesem swego rozwoju na przełomie lat; jest część interaktywna przeznaczona dla dzieci. Można tam między innymi: zobaczyć, jak będzie się wyglądało za 30 lat, polecieć w wirtualną podróż na Marsa, zmienić płeć, zobaczyć jak działają na skórę nowoczesne kosmetyki.
Na pewno warto zobaczyć. :) 



4. Zobaczyć słynne mumie w British Museum

British Museum jest przeeeeeogrooooooomne i, o ile sama najchętniej zwiedziłabym je w całości, muszę przyznać to szczerze: jeśli jest się w Londynie na krótko, trzeba wybierać tylko najbardziej interesujące nas części tego muzeum. Bo powiedzmy sobie szczerze, za jednym podejściem nie da się zobaczyć 4 milionów eksponatów rozmieszczonych na powierzchni 6 hektarów. ;)
I jeśli jakieś decyzje muszą zostać podjęte, to najlepiej zobaczyć na własne oczy to, o czym mówi się najwięcej, czyli mumie egipskie. I sarkofagi. Jest ich sporo. Niektóre przerażają, ale świetnie ilustrują starożytne zwyczaje i na pewno warto je zobaczyć. 



5. Podróżować licznymi liniami metra... A najlepiej się też zgubić i zorientować, że kurczę, i tak daje radę. 

Dobra, o metrze już było, ale linii jest wiele, więc i ten temat warto poszerzyć. A więc: podróżowanie metrem - obowiązkowo. Podróżowanie metrem i zgubienie się w nim albo perspektywa spóźnienia się na pociąg i konieczność szukania alternatywnej trasy dojazdowej na stację kolejową na 20 minut przed odjazdem jedynego pociągu, na który ma się bilet - dla odważnych, ale warte przeżycia. Uczy samokontroli, niezależności i starego, dobrego kombinowania.
Nie to, żebym rekomendowała gubienie się, ale bądźmy szczerzy: o to nietrudno. Nie musi Wam się to nigdy przytrafić, ale może. A jeśli tak się stanie, to rada od doświadczonej: nie płaczcie, nie krzyczcie, tylko weźcie się w garść i spróbujcie się odnaleźć. Internet, pytanie w Informacji lub pracowników metra czy innych podróżnych - rozwiązań jest sporo. Nikt za Was tego nie zrobi, dlatego trzeba zachować chłodny, trzeźwy umysł i działać, działać, działać. Cenne doświadczenie, więc nie bójcie się gubić, a tym bardziej - podróżować!



6. Kupić prażone orzeszki i zajadać je w kolejce do dowolnego muzeum

Prażone orzeszki, tak samo, jak pieczone kasztany, które zajadałam w Paryżu, zawsze mi się będą kojarzyć ze zwiedzaniem jakiegoś dużego miasta. Nie mam pewności, czy te orzeszki to takie bardzo angielskie, czy nie (jeśli ktoś wie, niech to sprecyzuje), ale zawsze warto wspomóc drobnych sprzedawców i posilić się w kolejce, która najczęściej bardzo się ciągnie i tylko zaostrza apetyt na to, co wkrótce się zobaczy. A więc, prażone orzeszki + oczekiwanie w kolejce = fajny klimat zwiedzania. Polecam, polecam! 



7. Pojechać do jakiejkolwiek innej dzielnicy niż City

I tutaj, uwaga, uwaga, plot twist! 
Nie lubię Londynu. Niektórzy z Was już o tym wiedzą, inni pewnie teraz spadają z krzeseł i nie wiedzą, jak dalej żyć. A więc, jeszcze raz to powiem:  jasne, ładne zabytki, fajna atmosfera, miło sobie pospacerować, ale jak dla mnie Londyn nie jest wcale jakiś wybitny. Taka typowa europejska stolica, która zupełnie nie oddaje charakteru danego kraju. Osobiście, jeśli chciałabym poznawać angielską kulturę, na pewno nie ograniczałabym się tylko do jednego miasta, bo - choć na pewno warto odwiedzić Londyn i jest tam wiele świetnych miejsc - nie oddaje on wszystkiego. 
A jeżeli chodzi o sam Londyn, to już z pewnością nie wolno oceniać go przez pryzmat City czy City of Westminster, które są w centrum, tylko trzeba też zahaczyć o inne dzielnice. Te, gdzie mieszkają jedynie Anglicy, tak bogaci, że aż trudno w to uwierzyć. Te, gdzie nie ma ani jednego białego, a napisy są tylko w języku arabskim lub tureckim. Te, gdzie pełno imigrantów, mieszkających często w złych warunkach. Te, gdzie mieszkają ortodoksyjni Żydzi, noszący pejsy i ubrania, przypominające styl lat 40. XX wieku. Te, gdzie dominują czarnoskórzy, należący do pseudogangów. 
Bo Londyn to nie tylko centrum. Anglia to nie tylko Londyn. Warto zobaczyć coś więcej, zanim wyrobi się opinię na ten temat.

BO LONDYN JEST RÓŻNORODNY. 

I tak, kończę ten post, z racji, że goszczą u mnie rodzice, a więc atrakcji co nie miara. Na pewno wspomnę o tym wkrótce, ale pamiętajcie też, że w następnym poście pojawią się dalsze wiadomości na temat mojej STUDNIÓWKI, czyli (w przypadku tego bloga) 100 dni, jakie dzielą mnie od opuszczenia tej szkoły i oficjalnego końca stypendium. 
Wkrótce też Polska, więc bądźcie czujni. ;) 
Trzymajcie się, pozdrawiam serdecznie i wpadnijcie tu już niedługo! 

4 komentarze:

  1. Ado... na zabawki nigdy nie jest się za starym :) Ok, nie lubisz Londynu, a jakie masz zdanie nt. Paryża, który też zwiedziłaś? Jest, Twoim zdaniem, taki och i ach romantyczny, czy możesz o nim powiedzieć w sumie to samo co o Londynie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Paryż też ma swoje blaski i cienie, zdecydowanie. ;)

      Usuń
    2. Z Twoją niechęcią do Londynu skojarzył mi sie pewien filmowy cytat, który, jako miłośniczka kina, pewnie kojarzysz:

      "Jedziecie do stolicy kraju kapitalistycznego. Który to kraj ma być może nawet tam i swoje… plusy. Rozchodzi się jednak o to, żeby te plusy nie przesłoniły wam minusów!"

      :)

      Usuń