niedziela, 12 października 2014

Życie w internacie... O wyprawach paru.

W ten weekend mam małe opóźnienie. A wszystko przez to, że zamiast siedzieć spokojnie w pokoju, wyruszyłam z DoE na mini - biwak pod szkołą.
Korzystając z tej okazji, postanawiam opisać kilka miejsc, w których miałam okazję ostatnio przebywać.

Biwak 

Aby móc zawalczyć o srebrną nagrodę DoE, muszę bowiem zrobić wszystko, co jest wymagane na brąz i jeszcze więcej. Tak więc, poza "moimi" wyprawami (w kwietniu i czerwcu), musiałam jeszcze wziąć udział w tej.

nasz namiot; "pole namiotowe" w oddali; nasz namiot w środku; widok z naszego namiotu koło 18 i koło 20;
moja kolacja; śpiwory w namiocie; moja kolacja po otwarciu opakowania. 



Nic skomplikowanego - jeden nocleg w namiocie pod szkołą. Wcześniej tego wieczoru trzeba było go rozłożyć i ugotować sobie posiłek na pseudo - kuchenkach. Później mieliśmy ćwiczenia z kompasem i mapą. A następnego dnia, po pobudce o 7 - gotowanie śniadania i składanie namiotu. Byłam jednak trochę niewyspana, bo - jak to nocowanie na zewnątrz - a to wyje wilk, a to pada deszcz... I średnio co godzinę pobudka, bo coś takiego się dzieje. A biorąc pod uwagę, że nie chcę mieć nic zadanego na powrót do Polski i chcę odrobić wszystko przez ten weekend i może ewentualny kawałek poniedziałku... Cóż, nie ma łatwo. :D


Loddon 

Po południu byłam natomiast w Loddon - niewielkim miasteczku położonym niedaleko mojej szkoły. Liczy ono około 2500 mieszkańców.
Właściwie, niewiele się w nim znajduje. Są jakieś sklepy, małe bary, puby, restauracje... I co najważniejsze, supermarket. Idealny cel wypraw dla osoby, która nie pojechała do Norwich, a chciałaby mieć co nieco do jedzenia.

Droga do Loddon: 




Loddon w całej okazałości: 

przeróżne domki; kilka zdjęć parku i rzeki; inne domki i bliżej nieokreślone budynki. 


Stratford - upon - Avon 

A we wtorek, z racji wizyty w teatrze na "Wiele hałasu o nic", które omawiamy na angielskim, byłam w  Stratford - upon - Avon - miejscowości, w której urodził się Szekspir.
I nawet jeśli ktoś o tym nie wie, szybko może się domyślić, kto stąd pochodzi, sugerując się chociażby nazwą 90% lokali, ulic i budynków - wszystkie są imienia 'Shakespeare'.

Sheep Street; teatr - tuż przed rozpoczęciem przedstawienia; budynki Szekspira x2; ja pod teatrem; widoczków kilka;
sklep ze słodyczami - bardzo stylowy, bardzo tradycyjny, bardzo kuszący; restauracja, w której się jadło. 

Bardzo klimatycznie; wygląda tak, jakby ostatnio była remontowana mniej więcej w czasie, gdy słynny dramatopisarz tam żył. Są też świetne kontrasty, bo w starych budynkach znajdują się zupełnie nowoczesne sklepy jak New Look, Top Shop czy Marks & Spencer.


Stratford - upon - Avon znajduje się - z mojej perspektywy - w środkowej części Anglii, około 3 godziny drogi od szkoły.


O Norwich co nieco już pisałam, a ponieważ więcej o szkole mam zamiar napisać w przyszłości... W tym miejscu kończę ten post.
Trochę krótko, trochę bezosobowo - trudno. Na przyszły tydzień zapowiadam pewne podsumowanie, ale co w nim będzie konkretnie, dowiecie się w swoim czasie. ;)

Ja natomiast wracam do swoich prac domowych, bo już w piątek pierwszy wyjazd.
A jaki cel? Londyn. A stamtąd, w sobotę, już tylko Polska. :D
6 dni i będę w domu!
Trzymajcie się wszyscy ciepło, do wkrótce! :)

2 komentarze: