sobota, 8 listopada 2014

Szkolne opowieści... O tym, jak w Anglii uczą muzyki.

Witam po halftermie!

Pierwszy tydzień nauki za nami. Jeszcze... KILKA (tym razem nie zdradzę, kiedy przyjeżdżam, o nie) i znowu Polska, i dom, i Święta. :D


Jak minęła podróż?
Spokojnie i bez problemów... A gdzie tam. Nie będę tutaj się rozpisywać, bo najlepiej opisuje to sytuacja z autobusem, którym miałam podróżować z lotniska do Norwich. Po godzinie czekania (nie było wcześniejszego), okazało się, że spóźni się 45 minut. A potem, że autobus do Ipswich przyjechał pierwszy, zajął stanowisko... I kolejne minuty poleciały. Ale co tam, ostatecznie do szkoły dotarłam. I to żywa, ze wszystkimi bagażami, a nawet z zakupami. :D


...A jak minął pierwszy tydzień?
Szybko. Nie było żadnego rozdrabniania się, jak we wrześniu.Od razu praca, praca, praca. I eseje. I japoński. I historia. I masę innych kwestii, o których już wspominałam albo dopiero to zrobię. O, właśnie: jak o obiecanej wcześniej edukacji muzycznej.


Edukacja muzyczna w Anglii 

Jak ona właściwie wygląda? 
Muzykę można realizować jako przedmiot np. na poziomie A-levels lub w podobnym stylu, jak w polskich szkołach muzycznych: przerabiając program tzw. grade'ów.



Czym są grade? 
Można je porównać do klas szkoły muzycznej. Poniekąd, po prostu stopnie wtajemniczenia muzycznego.
Jest to rozłożone inaczej, niż w Polsce, gdzie mamy szkołę muzyczną I stopnia lub II. Tutaj grade'ów jest 8 i to nie do końca jest tak, że np. 3 klasa szkoły muzycznej w Polsce to grade 3. Trudno to jednoznacznie porównać, bo wiele zależy od m.in. instrumentu czy sposobu nauczania.


Ale, ogólnie, pokuszę się o takie stwierdzenie: poziomy 1-5 odpowiadają programowo szkole muzycznej I stopnia, a poziomy 6-8 szkole muzycznej II stopnia.



Kto ustala przerabiany materiał? 
Materiał zależy od tzw. board, czyli organizacji umożliwiającej zdawanie egzaminu (w Polsce taką jest np. CKE). Każdy board ma inny program nauczania i wymaga nieco innych umiejętności.
Przykładowo, Trinity College London uczy przede wszystkim wykonywania utworów popowych i rockowych, natomiast Associated Board of the Royal Schools of Music - muzyki klasycznej.

Jako, że ja będę zdawać egzaminy ABRSM, skupię się właśnie na nich.



Co się przerabia? 
Gra na instrumentach - na przykładzie fortepianu: 
Na każdym z grade'ów obowiązuje inny sylabus. Jest to zbiór utworów, podzielonych na trzy listy: A, B, C. Z każdej listy wybiera się jeden utwór i ćwiczy się go, aby następnie móc go zagrać na egzaminie.


Na egzaminie gra się też gamy, pasaże, jedno ćwiczenie "na żywca" (bez wcześniejszego przygotowania; bierzesz i grasz) oraz udziela się odpowiedzi na kilka pytań powiązanych z kształceniem słuchu.



Śpiewanie: 
Można uczyć się śpiewania na tej samej zasadzie, co gry na instrumentach.


W tym przypadku, na egzaminie:
- śpiewa się wybraną, tradycyjną piosenkę;
- wykonuje się jedno ćwiczenie bez wcześniejszego przygotowania;
- udziela się odpowiedzi na 4 pytania powiązane z kształceniem słuchu;
- śpiewa się 3-4 wybrane z sylabusa utwory (na poziomach 1-5 są 3; na poziomach 6-8 już 4).



Teoria muzyki: 
Wymagana przy egzaminach z instrumentów lub śpiewu. Aby móc podejść do egzaminów na poziomie 6-8, trzeba mieć co najmniej grade 5 z teorii.
I tutaj nie sprawdzają słuchu muzycznego (bo o tego dotyczą wspomniane wcześniej pytania na egzaminach z instrumentów), a jedynie wiedzę teoretyczną.


A więc, wymagana jest wiedza m.in. o: budowie interwałów, gam, trójdźwięków; rytmie; kadencjach, instrumentach muzycznych.
Trzeba też znać mnóstwo muzycznych terminów pochodzenia włoskiego, a także niemieckiego i francuskiego.


Jak to wygląda w moim przypadku? 
Na początku myślałam o kontynuowaniu nauki gry na fortepianie, ale zdecydowałam jednak, że wolę uczyć się śpiewu.
I tak, gram na pianinach i fortepianach we własnym zakresie, a "profesjonalnie" przygotowuję się do egzaminu na poziomie 7.


Poza tym, jako że w Polsce teoria nauczana jest inaczej, niż tutaj (są audycje muzyczne i kształcenie słuchu, a tu tylko jeden przedmiot), muszę zdobyć grade 5 z teorii muzyki, aby być dopuszczona do egzaminu praktycznego, tj. ze śpiewania.


A ponieważ zapis bywa inny, są terminy pochodzenia z francuskiego i niemieckiego (w Polsce spotkałam się jedynie z włoskimi) i do tego mam braki w słownictwie muzycznym (powiedz mi "z głowy" jak jest "półnuta" albo zaśpiewaj gamę po angielsku, to dostaniesz czekoladę)... Tak, w wolnych chwilach przerabiam sobie wszystkie grade z teorii muzyki. A raczej przeglądam słówka, bo w sumie co nieco wiem.


I tak, skończyłam wczoraj grade 1 i zaczęłam przerabiać 2. Cóż, mam nadzieję, że uda mi się to zdać. :D


I tak, kończę post o muzyce w Anglii na rzecz analizy progu rentowności, trzaskania zadanek z różniczek, czytaniu o Napoleona, japońskich krzaczków i innych dziwnych rzeczy, którymi przyszło mi się tu zajmować. To wszystko jest ciekawe - to raz. Dwa, nie trzeba się zastanawiać, czemu w internacie jest tak cicho w weekend. Ach, tak, 90% mieszkańców pojechało do domu, zapomniałam.
Dobra, nie ma co marudzić, przynajmniej nikt mnie nie obudzi majstrując przy mikrofalówce albo urządzając wędrówki ludów o szóstej rano. Weekend, ach to Ty. :D
A żeby nawiązać do kwestii muzycznej:


Trzymajcie się ciepło, nie dajcie się jesieni i ciemności zapadającej zanim się zdąży wrócić ze szkoły do domu!
Im szybciej nadejdzie grudzień, tym szybciej... eee... długość dnia zacznie się wydłużać, zanim skracać. :D
Pozdrawiam wszystkich!

21 komentarzy:

  1. A jak oceniasz kształcenie muzyczne i wymagania egzaminowe w Anglii w porównaniu ze szkołami muzycznymi w Polsce? Czy masz lekcje z fortepianu z nauczycielem czy całkiem sama się uczysz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uczę się śpiewania, nie fortepianu, więc nie mam porównania. Mam lekcje z nauczycielem.
      Teoria muzyki jest na porównywalnym poziomie, choć jest więcej słownictwa np. terminy niemieckie, francuskie oraz klucze np. altowy czy tenorowy. Pod kątem instrumentów, jak mówiłam 1-5 grade to muzyczna I stopnia, 6-8 - II stopień. Nie ma jednak takiego kształcenia słuchu, że dyktanda i śpiewanie, więc jest to pewnego rodzaju strata dla rozwoju słuchu. Trudno porównać, bo oni stawiają trochę na inne umiejętności, ale dobre jest to,że są sylabusy, tzn. masz wydzielony zakres utworów, spośród których wybierasz te na egzamin. Dzięki temu, nie ma jak w Polsce, że np. .5 klasa muzycznej 5 klasie nie równa, tylko po prostu jest to wszystko zgeneralizowane.

      Usuń
  2. Dzięki za odp. Nie do końca rozumiem system przygotowywania się i zdawania "gradów" w porównaniu z A-level z muzyki. Mogłabyś rozwinąc temat? I czy indywidualne bezpłatne lekcje są dla chętnych czy tylko dla tych, co zdobędą award. Po prostu zastanawiam się, czy odpuszczając szkołę II stopnia w Polsce na rzecz kształcenia w UK nie traci się zbyt wiele

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem dokładnie, bo nie robię tego przedmiotu, ale ogólnie po prostu robi się inne rzeczy. Na A-levels pracujesz też nad kompozycjami, nad pisaniem utworów muzycznych; chyba też pisze się jakieś eseje, studiuje się historię muzyki, różnice między instrumentami. Wydaje się to bardziej techniczne. Na teorii muzyki masz tylko podstawowe informacje na ten temat, a generalnie wszystko się kręci dookoła transpozycji, różnych tonacji, metrum itd., co ma Cię docelowo prowadzić do lepszego zrozumienia Twojego instrumentu, nie do komponowania czy jakiegoś szerszego wglądu.

      Usuń
    2. Btw. nie zawsze jest tak, że musisz rzucać II stopień. Np. jeden ze stypendystów BAS dalej uczy się w swojej szkole muzycznej II stopnia; po prostu ćwiczy we własnym zakresie, uczy się, a jak przyjeżdża to się bodajże widzi z nauczycielami, konsultuje, pisze sprawdziany itd. Wszystko do zrobienia. ;)

      Usuń
  3. Czy uczysz się tam śpiewu klasycznego czy rozrywkowego? Jest wybór czy to szkoła narzuca? Na jakiej podstawie zostałaś zakwalifikowana (sama oceniłaś?), że będziesz zdawać ze śpiewu akurat 7 grade? Czy masz jakieś zajęcia z kształcenia słuchu?
    A możesz też liczyć na jakąkolwiek pomoc z pianina, jeśli oficjalnie tam go nie masz w programie?
    Sorki, jeśli zbytnio zamęczam.

    I jeszcze jedno, nie w temacie muzyki. Czytając wpisy odnoszę wrażenie, że - mimo ewidentnych plusów - nie jest tak bajkowo, jak to sobie wyobrażałaś starając się o stypendium. Może jednak się mylę i źle odczytuję Twój nastrój ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uczę się śpiewania klasycznego. Jest wybór, ale zależy on od tego, czy Twoja szkoła prowadzi przygotowanie do danego typu egzaminów. U mnie przygotowują do ABRSM i choć nauczycielka uczy też w Trinity, ostatecznie stanęło na ABRSM, bo musiałabym dojeżdżać na zajęcia do miasteczka, do którego nawet nie ma jakiegokolwiek połączenia i byłoby to po prostu bardziej uciążliwe. ;)
      Na grade kwalifikują na podstawie utworów, które wykonujesz. Ja zaśpiewałam jaj "Hallelujah" Alexandry Burke i okazało się, że to taki właśnie grade 7.
      Niestety, nie wspierają mnie pod kątem fortepianu. Kształcenia słuchu nie ma takiego, jak w Polsce, jest co najwyżej wspomniana teoria muzyki Raz w tygodniu jest 1h w ramach zajęć dodatkowych. Chodzę od tego semestru, wcześniej przygotowywałam się sama. ;)

      Usuń
  4. Oj, umknęło mi, że na jedno pytanie już odpowiedzi udzieliłaś. Ale podrążę temat: w ogóle nie ma czegoś takiego u nich jak lekcje kształcenia słuchu? Sama "teoretyczna teoria" ? Czy może ci co zdają A-level albo instrumentaliści mogą na to liczyć? A solfeż masz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama teoria + można też podciągnąć pod to "Aural Tests" z egzaminy na grade z instrumentów. Już gdzieś tu pisałam, że jest to część egzaminu, w której śpiewasz ze słuchu, rozpoznajesz kadencje/modulacje/akordy, śpiewasz a vista. Nie ma nic więcej.
      Solfeża nie ma, jedynie ćwiczenia do "Aural Tests" albo grade.

      Usuń
  5. Mimo poczytania angielskich stron kształcenie muzyczne pozostaje dla mnie zagadką. Pewnie to też zależy trochę od konkretnej szkoły, ale z tego co widzę, to oferują zwykle 35 min indyw w tyg plus teoria (w sensie zasady, harmonia) oraz chór, orkiestra. To tak w sumie trochę ubogo w porównaniu z polską szkołą muzyczną. Z drugiej strony - mają też przecież osiągnięcia, więc to kształcenie muzyczne chyba na jakimś odpowiednim poziomie musi być. Wszelki komentarz mile widziany:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, jak pisałam jest teoria, instrumenty. Ale w ramach zajęć dodatkowych faktycznie masz rozmaite zespoły, chóry, grupy musicalowe itd. :)
      Na pewno można się rozwijać, ale to już zależy od konkretnej szkoły.

      Usuń
  6. He, he, jak jeszcze wytrzymujesz moje bombardowanie, to próbuje dalej ;) Ale spoko, jak nie dajesz rady, to ok, rozumiem.
    Czy zdobycie kolejnych "grades" coś daje czy to tylko dla satysfakcji i własnego samorozwoju? Czy egzaminy są w szkole czy w instytucji egzaminującej? Czy musisz za nie płacić? Czy te niższe stopnie z suchej teorii zaliczasz w dowolnym momencie? I rozumiem, że śpiew nie liczy się do tych wybranych przez Ciebie przedmiotów i robisz go poza obowiązkowym grafikiem, czy tak? Jak oceniasz poziom, przydatność tych indywidualnych lekcji śpiewu? Czy nie czujesz niedosytu, że to trochę mało, jeśli naprawdę zależałoby Ci na dużym postępie muzycznym?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma sprawy, chętnie odpowiadam. :)
      Od grade 6 wzwyż dostajesz punkty do UCAS, czyli aplikacji na studia. Na tyle dużo, że warto. :)
      Egzaminy są w szkole i trzeba płacić, dosyć sporo. Za moje grade ze śpiewania wyjdzie (za 7 i 8) pewnie około 150 funtów.
      Z teorii nie zaliczałam tych grade, tylko we własnym zakresie ogarniałam, ile umiem. Teraz dopiero będę podchodzić do egzaminu z grade 5. :) Śpiewania uczę się poza lekcjami; mam indywidualne zajęcia raz w tygodniu podczas przerwy na lunch.
      Tak, uważam, że jest ich za mało i są za krótkie. Jak chodziłam do I stopnia w Polsce miałam 2x45 minut fortepianu, a i tak szybko zlatywało. Dlatego sądzę, że to jest naprawdę za krótko i niewiele się przez ten czas zrobi czy skonsultuje; i tak trzeba pracować we własnym zakresie.

      Usuń
  7. Zerknęłam na ten podlinkowany przez Ciebie ABRSM i widzę, że wymagania na egzaminach są konkretne. I zastanawiam się, czy do tego wszystkiego uczniowie przygotowują się tam w czasie tej półgodzinnej lekcji tygodniowo??? (plus oczywiście praca własna, jak wszędzie). No i w naszych szkołach muzycznych jest drugi instrument, a na wokalu fortepian, eh ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 30 minut to bardzo mało, jak można się spodziewać. Na śpiewaniu: śpiewasz piosenki i nauczyciel Ci mówi, co poprawić. Albo robisz ćwiczenia pod "aural part" na egzaminie, czyli jakieś rozpoznawanie kadencji, modulacji, powtarzanie melodii ze słuchu, śpiewanie a vista ćwiczenia, opisywanie cech utworu muzycznego.

      Usuń
  8. Dzięki serdeczne, rozjaśniłaś mi trochę. Z tym ciągnięciem szkoły II stopnia w Polsce, to w sumie nie jest zły pomysł, tym bardziej że tych wolnych dni, gdy wraca się, nie jest tak mało, a i tam warunki do ćwiczeń w departamentach muzycznych na ogól są. Jednak kształcenie muzyczne w UK nieco rozczarowywuje, chociaż ... pewnie to też kwestia pieniędzy, jak kogoś stać i mu zależy to i 5 godzin indywidualnych sobie opłaci, z kształceniem słuchu i solfeżem włącznie. A jak super zdolny to może i dodatkowe stypendium wywalczy. W sumie ciekawa jestem, jak dokładnie wygląda grafik zajęć na A-level z muzyki, ale skoro Ty jesteś na "gradach", to pewnie też do końca się nie orientujesz. I tak jeszcze myślę, że pewnie gdyby nie wcześniejsza edukacja muzyczna w Polsce, to ciężko byłoby samej przygotowywać się do tych egzaminów mając jedynie półgodzinne wsparcie w tygodniu i tyle przerw w roku szkolnym. Mam nadzieję, że chociaż tę jedną mini lekcję BAS Ci sfinansował bez problemu i płacisz tylko za egzaminy.

    Powodzenia, trzymaj się i korzystaj jak najwięcej! No i pisz dalej, o swych postępach muzycznych też:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, wszystko sie da. ;)
      Też tak sądzę. Od zera tu zaczynać to sobie nawet nie wyobrażam. O.o Cóż, chciałabym powiedzieć, że tak jest, ale za lekcje muzyki płaci się z własnej kieszeni. ;)
      Będę pisać, ale póki co wracam do domu. :D Kolejne posty po halftermie. ;)

      Usuń
  9. Z własnej kieszeni powiadasz ... Kurcze, coraz mniej ciekawie... Może chociaż przy A-level z music przysługują indywidualne - no, chociaż 2-osobowe - lekcje ...(o naiwności?). Mimo wszystko dylemat, czy postawić sprawę na początku jednoznacznie i jednak odpuścić starania o stypendium, jak odmówią dodatkowych lekcji, czy walczyć do końca i liczyć na to, że może cokolwiek przydzielą później (na zasadzie dobrej woli jakiegoś nauczyciela lub music award - ale to już dla wybitnych przecież).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, może to zależy od szkoły. Czasem nie musisz płaci, musisz się dogadać. :) Np. Drugi stypendysta w szkole miał w zeszłym roku darmowe lekcje ba instrumencie. Dużo zależy od nauczyciela, Twoich uumiejętności, no i ile to właściwie kosztuje. Im wyżej, tym bardziej prawdopodobne, że odpuszczą, więc nie poddawaj się. :)

      Usuń
  10. No nic, dzięki raz jeszcze. Wypoczywaj i wracaj pełna sił i zapału:)

    OdpowiedzUsuń