Piątek
Lekcje kończą się właściwie o 14:40.
Potem jest obowiązkowy apel, po którym nie odbywają się już żadne zajęcia dodatkowe (jest to jedyny taki dzień tygodnia), a wszyscy rozjeżdżają się do swoich domów.
Są też wyjątki - osoby, które zostają w internacie na każdy weekend. Są to tzw. full-boarders. I ja jestem właśnie jednym z nich.
Piątek jest leniwy. Mnie, wyznającej zasadę, że w piątkowy wieczór nie robi się nic związanego ze szkołą albo odrabia jedynie matmę, trudno jest zmienić przyzwyczajenia. Tak więc, póki co, moje trzy piątki polegały na względnym odpoczynku i rozmowach na Skype. A wszystko to przedzielone kolacją o 17:50 i z wymuszonym zakończeniem około 22:30 (gaszenie światła); ewentualnie: w porywach do 23:30 (wyłączanie Wi-Fi).