sobota, 6 czerwca 2015

Podsumowanie maja + o egzaminach po fakcie i o wyborze przedmiotów.

I tak, moi mili, egzaminy właśnie dobiegły końca! Muszę przyznać też, że już jak powtarzałam do statystyki, chciałam, żeby tak właśnie było. Przez ostatni miesiąc nie  było dnia, żebym nie uczyła się czegoś szkolnego i mój mózg miał zwyczajnie dosyć, a w czwartek i piątek to było jakieś apogeum. Nawet teraz jeszcze jak patrzę na te książki, to mam ochotę uciekać. I tu pewnie maturzyści czy studenci wiedzą, o czym mówię. To nie są jakieś testy gimnazjalne, że z czegoś w ogóle się nie uczysz, z innych wystarczą Ci repetytoria, testy czy nawet powtórki na ostatnią chwilę (w wersji dla odważnych). Do tych egzaminów też musiałam przebić się przez arkusze z dawnych lat, ale to by naprawdę nie wystarczyło do wszystkich przedmiotów. Przedstawię Wam to tak: 

Najtrudniej było się przygotować na... 
Egzaminy z z historii. To esejowy przedmiot, więc trzeba używać mnóstwa przykładów. A przykłady powinny być interesujące, żeby pokazać wiedzę i zapewnić dobrą ocenę. Najlepiej jeszcze, żeby zawierały liczby. I tak, idąc tym tropem, wyuczyłam się na pamięć dochodów Księstwa Warszawskiego, a także obowiązujących tam podatków i powołanych żołnierzy. I to samo, co do włoskich państewek, a co. 

Najbardziej męczące było... 
Podchodzenie do dwóch egzaminów jednego dnia. Zwłaszcza, jak trafią się właśnie te, które są dla Ciebie najważniejsze/najbardziej stresujące/najtrudniejsze... I tak, po mniej lub bardziej udanym starciu z jednym, masz poczucie, że przed Tobą następna walka. Miodzio. 

Podczas egzaminu najgorsze akcje to... 
Stepujący sąsiad, który rzuca się po krześle! Był taki na biznesie i nie polecam; nadal nie wiem, czy ten koleś jest w pełni zdrowy na umyśle, ale swoimi gwałtownymi ruchami, które widziałam kątem oka oraz uderzaniem w klawiaturę jak w maszynę do pisania, skutecznie utrudniał mi koncentrację. 
Ale spokojnie, na drugim biznesie już go w ławce obok nie było. Załatwiłam go... Znaczy, to. Tę kwestię. 


W każdym razie, już po wszystkim! Nieistotne już, ile podatków płaciło Księstwo Warszawskie, jak liczy się wariancje czy prawdopodobieństwo w rozkładzie Gaussa albo w jaki sposób mały biznes o cenowej elastyczności popytu równej -2.0 może zwiększyć swój profit, nie posiadając USP w starciu z konkurencją, która wydaje o 28% więcej na reklamę, niż on. A w kontekście literatury... Nie no, dobra, ten przedmiot nie wymaga żadnej wiedzy. Ale trzeba pisać pięknym językiem i podawać przykłady, nie mówiąc tego wprost. A ja już teraz mogę sobie mówić takie rzeczy wprost i nikt mi nic nie zrobi, hehe. 
Dobra, tak naprawdę, to nie pozbędę się tej wiedzy, którą nabyłam i w sumie się z tego cieszę. Dużo na tej nauce zyskałam i to jest super. I przynajmniej nikt już nie wymaga, żebym ot tak, na zawołanie wyrzucała z siebie szczegółowe argumenty na dany temat; poprawne i językowo, i merytorycznie. 

czasem edukacja staje się sztuką.

Tak więc, jak to mówią: po egzaminach, nie mówmy o egzaminach
Było, minęło, idziemy dalej. A raczej, wracamy do życia i innych pasji, które zostały nieco ostatnio zaniedbane. 


Nowi ludzie w szkole niedługo zaczną wybierać przedmioty, a ja wszystkim zamierzającym to zrobić w ramach A-levels, radzę pamiętać o najważniejszej zasadzie: 
Bierz to, co Ci się przyda i co wydaje Ci się ciekawe. 

Tak, to ma iść ze sobą w parze. Nie skończ, robiąc chaotyczną mieszankę przedmiotów, typu: Media Studies, chemia, sport i prawo. Weź takie przedmioty, które się w jakiś sposób łączą i dają Ci możliwość studiowania kierunku, który mógłby Cię zainteresować. A zupełnie idealnym rozwiązaniem jest wzięcie przedmiotów elastycznych, które dają Ci możliwość dokonania różnorodnych, choć pokrewnych wyborów. 
Wiele osób patrząc na moją historię, matematykę, biznes, polski i literaturę, pewnie też się zastanawia, co ja z tym chcę zrobić, ale w rzeczywistości mam plan, serio. ;) I studia ekonomiczne są pierwszym krokiem ku jego realizacji. 
Ach, no i warto robić to, co się lubi. Żyjesz raz; żyj tak, żebyś miał z tego radość. A-levels wcale nie deklaruje, że będzie tak, tak i tak przez następne 40 lat, ale od czegoś trzeba zacząć. No i skoro pracy na A-levels, zajmującej mnóstwo czasu, jest sporo, nie bierzcie przedmiotu, który zanudzi Was na śmierć. Życie jest za krótkie, żeby na własne życzenie uczyć się przez dwa lata na poziomie rozszerzonym znienawidzonej chemii czy pisać eseje z nielubianej historii, serio. 

Nikt nikomu nie powie, co powinien wybrać.
Nikt Ci nie powie, jak będzie wyglądała sytuacja na rynku pracy.
Rób to, co lubisz, najlepiej jak umiesz.
I bądź otwarty na zmiany, możliwość i wiedzę, a jakoś sobie w tym życiu poradzisz, choćby inni się w głowę pukali. Bo kogo tak naprawdę obchodzi, co inni myślą o jego przedmiotach i kierunkach? Poczynając od podstaw, to nie Ty uczysz się wydatków Napoleona, zastanawiasz nad problemami z cash-flow jakieś firmy czy trzaskasz zadanka z różniczkami, tylko ja. Tak, to ja muszę nad tym siedzieć, nie Ty. A mnie jest z tym dobrze. 

A teraz czas na... 

Podsumowanie maja


1) Zaskoczyć wszystkich dodatkowym przyjazdem w maju.
I udało się! Niepoinformowani (czyli wszyscy oprócz rodziny) trochę się zaskoczyli, gdy raptem 2 i pół tygodnia po wyjeździe i 10 dni przed następnym halftermem, pojawiłam się ponownie w domu. 
A przedstawiało się to tak:
koczowanie na lotnisku, opiekunka mi zostawiła "skromną" ilość płatków na śniadanie;
na dworcu kontrasty nowoczesności i tradycji; tort na imprezie. ;) 

2) Zdać teorię z prawa jazdy.
Nie uwierzycie, bo ja też nie mogłam, ale zdałam!!! 
Nie było to takie oczywiste, bo jak robiłam testy z aplikacji, a potem z płytki, to zdawałam na początku co drugi, a potem 2 na 3 testy. Zwłaszcza, jak pojawiały się te trudniejsze pytania, bardziej wnikające w te wszystkie budowy opon czy użycie ABS, brr. W każdym razie, prawdopodobieństwo oblania było spore, ale miałam trochę szczęścia i egzamin napisałam na 73/74 punktów, więc naprawdę okej. :) 
I to tylko dowodzi, że każdy z nas jest w stanie ogarnąć wszystko. Nawet taka niemota ruchu drogowego, jak ja, zdołała się sama przygotować i zdać, więc naprawdę praca czyni cuda. :D 




3) Przebiec 9 km bez przerw.
I to też się udało! Pobiegłam na drugi koniec miasta, w okolice, skąd do znaku informującego o końcu mojej miejscowości jest tyle samo, co z mojego domu. Czyli blisko.
I to było ok, bo to ciągły bieg, a nie tam jakaś przeplatanka marszobiegu. Jeszcze coś z tego będzie. :D 

krajobrazy mijane i ja 


3) Nauczyć nowego psa domowego, Norę, chodzić na spacer.
Wymagało to wysiłku, zwłaszcza, jak pies już niby na tej smyczy chodzi, ale w praktyce radośnie skacze między Twoimi nogami, plącząc się na wszystkie strony. Na szczęście, przed samym wyjazdem do Anglii, jakiś tydzień temu, byłyśmy na spacerze i było naprawdę okej, widać postępy. :)
Z życia wzięte, z samego początku nauki:



4) Napisać pierwsze egzaminy AS najlepiej, jak to możliwe.
Pisałam wszystko, jak najlepiej umiałam; zobaczymy, jak wyjdzie, bo... 
Po egzaminach, nie mówmy o egzaminach! 

5) Nie zaspać na samolot i dotrzeć do domu za drugim razem w maju, dobrze spędzając ten halfterm.
Czy wiecie, że musiałam wstać o 6 rano?  Ale za to 13 godzin później byłam w domu, w Polsce, więc znacznie fajniej, niż w przypadku samolotu o 18, gdy cały dzień schodzi na drogę i nawet sobie normalnie nie możesz iść pobiegać, jak ja zrobiłam 5 minut po wniesieniu walizek do mojego pokoju. 
Halfterm w porządku. Załatwiłam sporo spraw, zdałam teorię z prawko. Wzięłam udział w biegach z pochodniami, pokazach ognia i laserów z okazji dni miasta. Sporo piekłam. Niestety, z racji, że musiałam też się też uczyć do egzaminów, jakie miałam mieć w pierwszym tygodniu czerwca, niezbyt mogłam spotykać się z innymi ludźmi tak często, jakbym tego chciała, więc za to obiecałam wszystkim najazdy w wakacje. :D

galeria; moje miasto piękne zwłaszcza wiosną; na stacji; na lotnisku; fajerwerki na obchodach dni miasta; krajobrazy mijane x3; oglądanie pomnika Bitwy pod Stoczkiem; pseudo nutella w kubku - must have, bo kubek; na stacji łapanie pociągu do Cambridge; PKS przez Polskę; biegi z pochodniami i pochodnia; truskawki i książka jako forma relaksu; kolejna stacja i kawa; pomnik w StoczkuI; miasto moje; miasto moje i zachód; nad zalewem; piękę ciasta; zachód odbijający się w kałużach; pomnik w Stoczku ten 1-szy po raz kolejny; info na tablicy w damskim że zabieram się o 6:50 w czwartek; zalew part II; fragment planu nauki z książki od niemieckiego :) 


6) Pomóc w organizacji Dnia Aktywności dla juniorów w szkole.
Pomogłam. Starałam się. A pomoc wyglądała tak, że właściwie jej nie było, bo na początku tylko opiekun domu opowiedział mi, co tam mamy do zrobienia, ale w końcu jednak sam spisywał listę, stojąc obok mnie. Może to i lepiej, bo tych maluchów się nie ogarnie. Ale przynajmniej tam byłam, więc zaangażowania w wykonywanie obowiązków Kapitana Domu odmówić mi nie może.
A organizację mojego domu świetnie wyraża ten z życia wzięty obrazek:


No to, no, tego. 


7) Upiec coś z truskawkami.
Wypieki tego halftermu to sernikobrownie jaglane z masłem orzechowym, muffiny z truskawkami i kruszonką, sernik z nutellą i truskawkami, ciasta z karmelizowanym bekonem i masłem orzechowym. Choć chyba było tego więcej, już nawet nie pamiętam.
Częściowo:

sernikobrownie jaglane z masłem orzechowym; ciastka z migdałami, nutellą, czekoladą i masłem orzechowym; sernik i ciastka z karmelizowanym bekonem spakowane już do szkoły. 


8) Zainwestować w podręcznik do niemieckiego, który spełniałby moje oczekiwania. 
I wreszcie, wreszcie taki mam! Bo czego tp ja wymagam? 
- gramatyki i słownictwa w dużej ilości; 
- czytanek i ćwiczeń ze słuchania; 
- masy zadań; 
- klucza odpowiedzi na końcu. 
I niestety, najwięcej podręczników ma te trzy pierwsze elementy, ale już nie ma klucza na końcu. A co mi do samodzielnej nauki po podręczniku, w którym robię zadania, nie wiedząc czy poprawnie? Tak więc, klucze odpowiedzi są obowiązkowe w moim przypadku. 
I wreszcie się udało! Podręcznik kupiony; zaczęłam przerabiać, ale z racji egzaminów bywało różnie - zamierzam się teraz za to bardziej wziąć. Do tego, mam ze sobą świetne repetytorium i kilka innych pomysłów na naukę do wykorzystania, więc teraz, po egzaminach, będzie fajnie. :D

9) Odwiedzić co najmniej 2 miejsca w pobliżu, w których dotąd nie byłam. 
I tu można wspomnieć o rzece, znajdującej się w sąsiedniej wsi, 0 obecnie pełnych kwiatów zaułkach przyszkolnego ogrodu oraz o chińskiej restauracji w Norwich, gdzie płacisz 6,5 funta, a możesz jeść, ile chcesz. I co z tego, że te miejsca miałam już wiele razy, skoro nigdy nie zatrzymałam się na dłużej? A warto. 


w środku - rzeka, po bokach - piękne drzewa przyszkolne. 


10) Zacząć przygotowania do egzaminu na grade 7 ze śpiewania. 
I zaczęłam. 
Jak wspominałam kiedyś, egzamin składa się nie tylko z wykonania przygotowanych 4 utworów z sylabusa + jednej piosenki tradycyjnej, ale i z tzw. aural test, przypominającego śpiewanie na kształceniu słuchu w Polsce. Trzeba więc zaśpiewać niższą partię utworu przy akompaniamencie wyższej, a także fragment nieznanej sobie piosenki po kilku sekundach patrzenia się na nuty. Potem należy rozpoznać rodzaj kadencji i modulacji oraz określić cechy utworów. O ile ostatnie jest ok, a śpiewanie to jeszcze w życiu mi się przejawiało, to jednak te wszystkie kadencje i modulacje to kwestie zupełnie dla mnie nowe. Cóż, przygotowanie trwa, zobaczymy. 

11) Uświetnić w szkole 3 maja. 
Uświetniony! Było noszenie polskiej koszulki i przypiętej flagi, a co! 
No i puszczałam na cały regulator patriotyczne piosenki, a wieczorem poszłam sobie pobiegać z koleżanką ze szkoły. Zrobiłyśmy 8km, co wydaje się niezłym zastępstwem dla tych 1,6km, jakie biegłabym w moim mieście w tradycyjnych biegach ulicznych w ramach obchodów tego dnia. 


Czy wiecie, że do wakacji zostało 18 dni? Tak się tylko upewniam. U mnie zakończenie 10 lipca, ale, jak pewnie wiecie, zabieram się stąd wcześniej. Do wakacji jeszcze 2 posty poza tym, ale nie martwcie się, bo prawdopodobnie ruszam z nowym projektem, a kontakt do siebie zostawię, żebyście mogli nadal zadawać pytania i śledzić moje życie. :D 
Ja już w poniedziałek zaczynam kursy przyszłoroczne, a do tego będziemy mieli mnóstwo pogadanek o UCAS (tj. systemu do tutejszej rekrutacji na studia) i zapowiadają się jakieś testy predyspozycji zawodowych + dni otwarte na uczelni. O wszystkim opowiem wkrótce, trzymajcie się! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz