piątek, 11 września 2015

Witam po wakacjach! Podsumowanie lipca i sierpnia + trochę o zmianach w Menu i nie tylko.

Witam serdecznie po wakacjach! 
Wiele osób zastanawiało się, czy żyję, czy nie rzuciłam bloga i czy w ogóle wyjeżdżam jeszcze do Anglii. Odpowiedź na te pytania brzmi: tak, tak i tak. Nowy rok szkolny, nowe teksty i nowe informacje. A to wszystko pod tym adresem i prosto z Anglii. Jesteście gotowi? 

Jak możecie zauważyć powyżej, w Menu pojawiły się nowe zakładki i linki. "Polecam" - blogi, strony i projekty, o których istnieniu warto wiedzieć. No i oczywiście, Ask.fm, który miał funkcjonować jedynie przez wakacje, ale z różnych powodów będzie wśród nas do odwołania. Możecie tam zadawać wszelkie pytania związane z Anglią i moim blogiem, jakie tylko przychodzą Wam do głowy. Taka dodatkowa droga komunikacji; zapraszam serdecznie. :)

Jeśli natomiast chodzi o aktualności...

Przyjazd do szkoły 


Dotarłam do szkoły w niedzielę. W sumie cała i zdrowa, choć co najmniej lekko zmęczona. Niby samolot odlatujący (dopiero) o 7:30 z lotniska położonego bliżej mojego domu, niż to z którego latam zazwyczaj, sprawił, że mogłam spać tamtej nocy o jakieś 1,5h dłużej niż zwykle, ale koniec końców, taki lot znacznie wydłużył moją typową podróż. Bowiem, po przespaniu całego lotu, wylądowaniu na London Heathrow, odnalezieniu dworca autobusowego przy Terminalu 2 i 3 oraz po złapaniu odpowiedniego autobusu, miałam przed sobą jeszcze 5h podróży. Nie 3h, jak wtedy, gdy jeździłam autobusem z London Stansted do Norwich. Nie 1,5h, jak wtedy, gdy podróżowałam pociągiem z przesiadką w Cambridge. 5 godzin w autobusie z torbami na kolanach. Auć.
Dobra, tak naprawdę nie było tak źle. Tak, przespałam 95% podróży. A gdy się obudziłam, już pod Norwich, pozostało mi tylko zrobić zakupy, dotoczyć się na postój taxi ze wszystkimi walizkami i stamtąd pognać pierwszą lepszą z nich do szkoły.
I tak też zrobiłam.

do zobaczenia wkrótce; lecimy; widać wybrzeże Anglii; Londyn x2; autobus. 

Po dwóch miesiącach i paru dniach, po różnych wakacyjnych przygodach i podróżach, z aparatem na zębach, bez ósemek, z umiejętnością prowadzenia samochodu, z nowymi zdjęciami do zawieszenia na szafie, z 30kg bagażu i dodatkową toną wspomnień, doświadczeń i planów, znalazłam się znowu w Anglii. Czy mądrzejsza? Bardziej szczęśliwa? Doświadczona? Dojrzała? Cóż. Czas pokaże.


Co nowego? 


Od razu rzuciło się w oczy sporo nowych twarzy. Szkoła bije swoje rekordy populacji uczniów, osiągając wynik około 500 osób w wieku od 10 do 18 lat. Nawet w internacie damskim to widać: pojawiło się kilka nowych dziewczyn na roku niżej, tj. 12. Męski - podobno znowu przepełniony, ale z racji, że jedyna "wtyka" w tamtych rejonach, tj. poprzedni stypendysta BAS  w mojej szkole, właśnie ją skończył, nie mam pojęcia, jak to tam teraz właściwie wygląda.
A ja, jako, że jestem jedyną osobą w damskim internacie na roku 13, otrzymałam dwuosobowy pokój, w którym mieszkam sama, a który jest mniej więcej trzy razy większy od poprzedniego. Czy wyobrażacie sobie posiadanie własnego biurka?!
Jasne, ja też. W domu takie miałam.
A tu, aż do tego roku, nie.
A teraz, jak już wreszcie dostałam biurko, to w pakiecie. I tak, mam nie jedno, a dwa ogromne biurka, co jest naprawdę super. Tak samo, jak fakt, że mój pokój ma korytarzyk, co sprawia, iż w nocy na korytarzu nie widać, iż w środku pali się światło. Oczywiście, jest to zbędne udogodnienie, jako że, jak pewnie wszyscy się domyślacie, punkt 22:30 gaszę światło i regulaminowo kładę się spać. Ale, gdyby kiedyś (oranyranyrany, nie!) przyszło mi do głowy zrobić coś nielegalnego typu: "pójść spać o 22:31", wreszcie mam tę możliwość bez opcji zostania przyłapanym. :D
I mam Narnię. Dla niewtajemniczonych: Narnia to taka kraina, do której w pierwszej części "Opowieści z Narnii" wchodziło się przez szafę. A w moim korytarzyku jest właśnie jakieś małe, tajemnicze pomieszczenie, które wygląda, jak stojąca trumna, gdzie...
No dobra, właśnie sobie strzeliłam samobója, opowiadając o stojących trumnach we własnym pokoju, znajdującym się w starej jak świat szkole. Ale na szczęście, jak Wam wspominałam, ZAWSZE chodzę spać o 22:30, więc chyba nic mi nie grozi. ;)

A oto mój nowy pokój:



Z nowości, o których już tylko wspomnę, pozostawiając ich rozwinięcie na następne posty:
- szykujemy się  na Dzień Muzyki i znowu za tym biegam jako Kapitan Domu;
- właśnie zaczęłam na poważnie swoją zabawę z rekrutacją na studia, trzymajcie kciuki!
- po wynikach egzaminów rzuciłam literaturę angielską...
- ...i robię obecnie na poziomie rozszerzonym (A2): historię, matematykę, Business Studies, a także podchodzę w czerwcu do egzaminu z polskiego;
- zaczęłam też przyspieszony kurs ekonomii na poziomie podstawowym (czyli mam lekcje z rokiem 12), celem sprawdzenia, czy na pewno chcę to studiować.

Ale o tym kiedy indziej. Bo dzisiaj, abyśmy na chwilę zapomnieli o tym, że przed nami kolejny rok szkolny, a jestem już taka stara, że mój rocznik kończy szkołę, ma studniówkę (na którą, oczywiście, się wybieram we własnej osobie :)) i w ogóle, pisze maturę, przed nami...


Fotograficzne podsumowanie lipca i sierpnia 2015r.:  


Podróże bliższe i dalsze: 

...Czyli Warszawa, Częstochowa, mój piękny powiat, Lublin:
Warszawa; ciągnikiem w świat!; rowerem w świat!; Częstochowa;
Warszawa; Lublin x5; powiatowo; Lublin; powiatowo; Lublin; przed siebie w trasę :D

Berlin: 

piętrowy Kaufland; Curry 36 - najbardziej znany Currywurst w Berlinie; Berlin nocą; Alexanderplatz;
Muzeum Żydowskie; panda w Muzeum Historii Naturalnej; tradycyjne stroje w wersji niecodziennej;
Wieża Telewizyjna z Hotelu Park Inn; truskawski sprzedawane na dworcu; Brama Brandenburska; Wieża Telewizyjna nocą;
dinozaur w Muzeum Historii Naturalnej; Polski Bus - tj. nasz środek transportu; Katedra Berlińska; napis Berlin;
Currywurst z Curry 36 wraz z frytkami.


 Wakacyjne wypieki i inne smaki lata: 

blok czekoladowy w przygotowaniu; lubelskie wypieki drożdżowe; śniadanie pt. "nie mam zębów",
czyli po aparacie; największe drożdżowe, jakie w życiu zrobiłam; sernik na zimno; drożdżówki ciąg dalszy;
berlińskie pączki; słynny Gemuse Kebab; desery lodowe z mojego miasta; Snickers Brownies;
ciasteczka z m&m'sami w przygotowaniu; lubelskie drożdżówki cz. 2; ciastka orzechowe;
słodka jak ulepek kawa z Samorządówki w moim liceum; zupa krem pt. "brak zębów", tradycyjna pizza hawajska z pieczarkami.


No i pozostałe aktywności, które składały się na tamte wakacje: 

różne wyprawy; praktyczna część kursu na prawo jazdy; artystyczne ujęcia;
spotkania z przyjaciółmi i innymi ludźmi wartymi tego, by poświęcić im czas; wschody słońca;
walka z za ciężkimi walizkami; rolki; robienie prezentu na 18-stkę; odwiedziny na Okęciu po latach nieobecności. 

I tak to właśnie było; najbardziej komiczne i zaskakujące wakacje mojego dotychczasowego życia. :D
Ale cóż, niczego nie żałujmy, nie zapominajmy, a przede wszystkim, pamiętajmy, że co by nie było, i tak wszystko zawsze się można wyjaśnić i naprawić, ze złego czyniąc dobre. :)
I z tą właśnie myślą, jeszcze raz oficjalnie pozwolę sobie otworzyć nowy rok szkolny (dla mnie już ostatni) na tym blogu!
Pozdrawiam serdecznie i do wkrótce! 

4 komentarze:

  1. Ja się cieszę z powrotu do szkoły, ze względu, iż wraz z nią wraca Twój blog. ����

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha, dziękuję, miło mi. :D
      Ale pamiętajmy, że październik i pierwsza kolejna przerwa od bloga już niedługo........

      Usuń
  2. Nie mogłam się doczekać aż w końcu znowu będą posty! Życzę powodzenia w tym roku szkolnym i żebyś się dostała a gdzie chcesz ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, teraz już będą, obiecuję poprawę. :D
      Dziękuję bardzo i również życzę powodzenia w tym roku szkolnym, niech będzie owocny! :D

      Usuń